poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 16

*Angel*

 
W ten poniedziałkowy ranek obudziłam się z uśmiechem na twarzy, który jak szybko się pojawił tak szybko znikł. Dziś jest pierwszy dzień szkoły i jakoś nie uśmiecha mi się, żeby tam iść. Leniwie zwlokłam się z łóżka po czym ubrałam białą bluzkę i czarną spódniczkę. Zabrałam jeszcze torbę z książkami i pomaszerowałam do kuchni na śniadanie. Po skończonym posiłku pożegnałam się z uśmiechniętymi od ucha do ucha rodzicami by następnie udać się do szkoły. Tam odbył się krótki apel po czym wszyscy rozeszli się do klas. Na pierwszych zajęciach usiadłam sama  pierwszej ławce i kompletnie nie słuchając nauczycielki patrzyłam się  rozciągający za oknem krajobraz rozmyślając o Kendallu. Ciekawe co teraz robi? I czy tęskni za mną tak bardzo jak ja za nim tęsknię. Jak ja bym chciała się do niego przytulić i usłyszeć jego głos..
- Panienko Tarver…  Angelko! – zza myśleń wyrwał mnie głos nauczycielki
- Tak słucham? – powiedziałam ledwo przytomna
- Jaka jest odpowiedź na moje pytanie? – spytała srogo
- Emm.. ale ja.. – kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć
- Panienka nie słuchała prawda? – posłała mi złowrogie spojrzenie.
-Ale.. – czułam spojrzenia wszystkich uczniów na sobie i słyszałam ciche śmiechy. Serce zaczęło mi szybciej kołatać i zaczęło robić mi się strasznie gorąco.
- Proszę wyjść! I wrócić, kiedy będzie panienka zainteresowana lekcją. – wskazała ręką na drzwi. Cała klasa wybuchła śmiechem a ja ze łzami w oczach wybiegłam z klasy przed budynek szkoły. Usiadłam na ławce i  trzęsącymi się rękoma wyciągnęłam tabletkę na uspokojenie, którą chwilę później połknęłam. Zaczęłam brać głębokie oddechy by choć trochę się opanować. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam przepiękną dziewczynę o kasztanowych włosach i czekoladowych tęczówkach. Ubrana była dokładnie jak prawnik a w rękach niosła stos książek, które ją praktycznie przeważały. Nagle podbiegł do niej jakiś koleś , który ją popchnął i wszystkie jej książki spadły na ziemię. Chłopak uciekł śmiejąc się , a dziewczyna zaczęła nerwowo zbierać książki. Od razu do niej podbiegłam i pomogłam jej je pozbierać. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona i spytała :
- Emm.. dlaczego mi pomagasz?
- Wiem jak to jest, kiedy cała szkoła jest przeciwko tobie. – odpowiedziałam patrząc dziewczynie w oczy
- Pierwsze zajęcia z panią Mitchel ? – spytała wskazując na moją twarz. Nawet nie zwróciłam uwagi, że jestem cała upłakana. Dziewczyna podała mi chusteczkę, którą wytarłam policzki od łez. –Jestem Alice.
- Angelika, ale możesz do mnie mówić Angel. – uśmiechnęłam się do brunetki – Może wyskoczymy gdzieś po szkole?
- Nie wiem czy to dobry pomysł.. muszę się uczyć. – dodała
- Oj weź wyluzuj! Mamy jeszcze czas na naukę. – zaśmiałam się
- No dobrze.. spotkajmy się w tej kawiarence przy szkole. Do zobaczenia Angel! – pomachała mi i ruszyła w kierunku szkoły
Sama nie wierzę, że to powiedziałam! „Mamy czas na naukę” . Ja, Angel? Ten kujon? Kendall i chłopaki bardzo mnie zmienili przez te wakacje. Dzięki nim mam zupełnie inne podejście do życia i nie boję się już podjąć ryzyka.

*Oczami Leny*

Leżałam na leżaku w ogrodzie i czytałam książkę. Jutro mija tydzień od kąd Angel wyjechała. Brakuje mi jej. Jednak rozmowy przez telefon to nie to samo. Myślałam nawet nad tym aby pojechać do Wichita. Odwiedziłabym tatę i braci. Chłopaki znów jeżdżą do studia, Justine pracuje, a mi się nudzi samej w tak wielkim domu. Nagle ktoś zakrył mi oczy.
-Zgadnij kto to- usłyszałam znajomy głos.
-Hym... Carlos?-zaśmiałam się. Dobrze wiedziałam że to on. Na potwierdzenie moich słów Latynos mnie pocałował.
-Co czytasz?- spytał zabierając mi książkę  z rąk.
-"Pamiętniki Wampirów" - westchnęłam
- I tak ci się to spodobało że od kilkunastu minut czytasz tą samą stronę co?-  Latynos usiadł mi na kolanach.
-A ty nie powinieneś być w studiu?- zdziwiłam się patrząc na zegarek.
-Powinienem, aleee Gustavo wypadło jakieś ważne spotkanie i zwolnił nas wcześniej do domu. Niestety przez to jutro nie będzie nas cały dzień- wytłumaczył mi. Współczuje im. Gustavo ich jutro pożądnie wymęczy.
-Ooo.. moje biedactwo- pogłaskałam go po policzku. Po jego oczach widziałam, że ma mi coś jeszcze do powiedzenia.
-Idę z Jamesem na siłownię. Przyłączysz się?- spojrzał na mnie błagalnie. I jak tu odmówić takiemu słodziakowi hę?
-Wezmę rzeczy i możemy iść- cmoknęłam go i zwaliłam z leżaka. Udałam się do mojego pokoju. Ze smutkiem spojrzałam na puste łóżko Ang. Podeszłam do szafy. Spakowałam do plecaka różową bokserkę i szare, krótkie spodenki, telefon, butelkę wody oraz ręcznik. Związałam włosy w kucyk i ubrałam wygodne buty. Kupiłam je kiedyś specjalnie do ćwiczeń. Miałyśmy chodzić z Ang na fitnes jednak nic z tego nie wyszło. Gotowa wyszłam na zewnątrz. James i Carlos czekali już w aucie. Po 20 min jazdy bylismy na miejscu. Moim oczom ukazał się duży budynek. W środku znajdował się nowoczesny basen, oblrzymia siłownia i klub fitnes.
-No Lenka, basen czy fitnes?- spytał James podchodząc do kasy.
-Siłownia- odpowiedziałam mu z uśmiechem na twarzy.
-Lenuś, jesteś pewna? Jeszcze sobie coś naciągniesz-  do Jamesa dołączył Carlos.
-Nie do wiary. Obydwoje we mnie nie wierzycie- splotłam ręce na piersi.
-No wiesz jesteś dziewczyną i..- zaczął Maslow jednak mu przerwałam
-..i dlatego idę z wami na siłownię- dokończyłam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Trzy razy siłownia- Carlos zwrócił się do pani za blatem.
-Gratulacje- dziewczyna szepnęła do mnie gdy chłopacy poszli do szatni. Nie ma to jak kobieca solidarność. Z triumfem udałam się do damskiej szatni. Szybko się przebrałam. Na rękę załorzyłam specjalną opaskę, do której wsówa się telefon. Podłączyłam do niego słuchawki, zabrałam wodę, ręcznik i dołączyłam do chłopaków.
-Too.. od czego zaczynamy?- spytałam Jamesa.
-Od poznania naszego trenera- podszedł do nas Carlos z jakimś gościem. Bardzo umięśnionym gościem. -Lena to Alec nasz trener, Alec to Lena moja dziewczyna- przedstawił nas sobie
-Witam piękną panią w moich skromnych progach- przywitał się po czym jak dżentelmen pocałował mnie w dłoń.
-Miło mi- zarumieniłam się.
-To od czego zaczynamy?- spytał James
-Od rozgrzewki. Na bierznię! Raz, dwa!- krzyknął Alec. Postanowiłam robić to samo co oni. Udowodnię chłopakom, że dziewczyny wcale nie są takie słabe jak im się wydaje. Zaczęliśmy od truchtu powoli przyspieszając tempo. Po 20 min chłopacy byli cali spoceni ja natomiast wcale się nie zmęczyłam. Jednak bracia się na coś przydali. Pamiętam jak wiele razy spóźniałam się do szkoły przez tych debili. Biegi sprinterskie były u mnie na porządku dziennym.
-To co teraz? -spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Podciąganie na drążku-  odpowiedział mi Alec. Pierwszy był James. Podciągnął się ponad dwadzieścia razy. Carlos był tak zazdrosny, że uwiesił się na Jamesie robiąc mu dodatkowe obciążenie. Po paru podciągnięciach obaj spadli. Teraz przyszła kolej na Latynosa. Przez jego niski wzrost Alec musiał obniżyć mu drążek aby mógł do niego dosięgnąć. Carlos również podciągnął się ok. 20 razy po czym James chcąc wyrównać rachunki uwiesił się na nim. Latynos ledwo co się podniósł. Nie minęło 5 sekund jak runęli na ziemię. Teraz przyszła kolej na mnie. Bez rzadnego trudu podciągnęłam się prawie 40 razy. Chłopcy byli bardzo zdziwieni.
-No leniuchy, robimy pompki!- krzyknął na nich Alec. Oni jak posłuszne pieski wypełnili jego polecenie. Mnie jakoś nie ciągnęło do pompek. Usiadłam na plecach Carlosa i wytarłam ręcznikiem pot z czoła.
-Ej! To nie fair!- jęknął Latynos. Alec natychmiast zareagował. Usiadł na Jamesie. Biedny brunet załamał się pod takim ciężarem i rozłożył się na podłodze. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Zrobiliśmy jeszcze kilka ćwiczeń po czym zmęczeni poszliśmy do szatni się przebrać. Wychodząc chwyciłam Losa za rękę. Na dworze zaczął padać deszcz lecz mi nie specjalnie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie. Odświeżyłam się trochę. Siadając do auta zuważyłam fotoreporterów pochowanych w krzakach. Już widzę te artykuły w jutrzejszych gazetach...

*Angel*
 

Po powrocie ze szkoły odrobiłam w domu tylko lekcje by popędzić na spotkanie z Alice. Dziewczyna czekała już na mnie w umówionym miejscu. Przywitałam się z brunetką po czym zgodnie zamówiłyśmy sobie po szklance soku pomarańczowego. Dziewczyna promieniała radością , co udzieliło się także mnie.
- Ależ masz dziś dobry humor! – stwierdziłam
- Dzięki tobie. – odparła uśmiechając się szczerze do mnie
- Nie rozumiem. – zdziwiłam się
- Chodzę do tej szkoły od dwóch lat i jeszcze nigdy nikt nie był dla mnie tak miły jak ty. – wyjaśniła, a mi zrobiło się tak jakoś ciepło na sercu
- W takim razie bardzo mi miło. – dodałam po czym chwilę później pojawił się kelner z naszym zamówieniem. Odstawił na stolik szklanki z sokiem po czym przelotnie uśmiechnął się do Alice.
- Ehh.. Widziałaś to?! Co to miało być? Ten koleś jest bezczelny! – oburzyła się
- Hey, wyluzuj. To tylko niewinny uśmiech. – powiedziałam będąc zdziwiona dlaczego dziewczyna się tak zachowała – Może spodobałaś mu się? Idź i się z nim umów!
- Ja nie chodzę na randki. Nie mam czasu na chłopaków. – oznajmiła z widoczną powagą na twarzy
- Co jest? Dlaczego nagle stałaś się taka poważna? – nadal jej nie rozumiałam. 
- Angel po prostu musisz wiedzieć, że ja taka już jestem. Poważna, nic nigdy mi się nie podoba, mam niskie mniemanie o sobie i dlatego nikt się ze mną nie chce przyjaźnić.. Pewnego dnia ty też będziesz miała mnie dość.. – wymamrotała smutno.
- O nie kochana! Teraz kiedy Cię już poznałam nie uwolnisz się ode mnie. – posłałam jej uśmiech -  A co do twojej pewności siebie to spróbuję ją jakoś podbudować.
- Dziękuję Angel, że to dla mnie robisz.. – ucieszyła się
- Od tego są przyjaciółki. – dodałam po czym dziewczyna mocno mnie uściskała – Mam pomysł! Może udamy się na shopping?
- No nie wiem.. – próbowała się wymigać
- Oj no weź.. Będzie fajnie! Obiecuję. – dodałam z uśmiechem. Dziewczyna jednak dała się przekonać i po wypiciu naszych napoi ruszyłyśmy na miasto. Spędziłyśmy tam resztę popołudnia odwiedzając wszystkie napotkane sklepy. Wydałyśmy wszystkie pieniądze, które miałyśmy przy sobie. Bawiłam się świetnie i po Alice też dało się zauważyć, że jej się podobało.
- Dziękuję Angel za dzisiaj!  - odparła kiedy się żegnałyśmy
- Oh nie ma sprawy. – dodałam po czym uściskałam dziewczynę na pożegnanie
- Do zobaczenia jutro! – powiedziała po czym odeszła a ja pomaszerowałam w stronę mojego domu. Wyciągnęłam klucz z torebki po czym otworzyłam drzwi i miałam już wchodzić kiedy poczułam ciepły oddech na mojej szyi. Zamarłam po prostu. A w głowie miałam same czarne scenariusze. Mój „zabójca” objął mnie w tali po czym przyciągnął mnie do siebie. Zrobiło mi się słabo i już traciłam równowagę, kiedy usłyszałam głos Liama :
- Cześć Ang. – kamień spadł mi z serca. Chłopak widząc moją minę zaczął się głośno śmiać
- To nie było śmieszne! Zawału bym przez ciebie dostała! – wydzierałam się uderzając w chłopaka torbami
- Jestem aż taki straszny? – humor go nie opuszczał
- Co ty tu robisz? – zmieniłam temat
- Dawno się nie widzieliśmy , więc postanowiłem Cię odwiedzić. – podszedł bliżej do mnie – Tęskniłem.. – dodał zakładając mi kosmyk włosów za ucho. Spanikowałam i odwróciłam wzrok by spostrzec za Liamem kogoś, kogo się w ogóle nie spodziewałam...

*Oczami Leny*

Następnego dnia wstałam pierwsza. Dyskretnie zarezerwowałam bilet do Wichita na dziś wieczór. Ubrałam się i udałam do kuchni. Zrobiłam górę naleśników dla chłopców. Po paru minutach wpadli do kuchni jak huragan i wszystko zjedli.  Carlos dał mi buziaka i pobiegli do studia. Podejrzewam, że zaspali.
-Lena, muszę ci coś powiedzieć- zaczęła niepewnie Justine.
-Słucham cię- usiadłam naprzeciwko niej z kubkiem herbaty w ręce.
-Wracam do Dallas. Tam mam rodzinę, przyjaciół, praca też się znajdzie, a tutaj trzyma mnie jedynie Logan. I tak wiem, że nic z tego nie będzie. On jest moim przyjacielem i nikim więcej, także lepiej jak tak zostanie- wydusiła.
-Dobrze, rozumiem. Kiedy wyjeżdżasz?- spytałam
-Za godzinę mam samolot. Zadzwoniłam już po taksówkę- przyznała.
-Nie pożegnasz się z chłopakami?- zdziwiłam się
-Nie lubię pożegnań. Przekaż im to- podała mi kopertę, zapewne z listem. W tym samym czasie pod dom podjechała taksówka. Justa pobiegła szybko po walizkę.
-Papa. Obiecaj, że będziemy rozmawiać na skypie- przytuliłam ją mocno
-Obiecuje. Pa- wsiadła do auta i odjechali. Wróciłam do środka. Wsypałam karmę Sydney i Fox'owi. Położyłam na swoim łóżku walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Zajęło mi to zaledwie dwoe godzinki. Następnie zabrałam się za przyżądzenie obiadu. Poszpyrałam trochę w przepisach i znalazłam dość prosty sposób na zrobienie lasagne. Chłopy będą zachwyceni ^^ Wyjęłam z szafek wszystkie składniki i zaczęłam gotować. Akurat gdy wyciągałam gotową potrawę wrócili chłopcy.
-Mmm.. pysznie pachnie- weszli do kuchni. Nałożyłam każdemu po kawałku i zaczęliśmy jeść.
-Słuchajcie, wyjeżdżam dzisiaj wieczorem- oznajmiłam. Carlos aż się zaksztusił.
-Co? Gdzie?- spytał James.
-Do Wichita. Jadę na tydzień odwiedzić rodzinę. Wy i tak całe dnie siedzicie w stidiu a mi się nudzi samej- wytłumaczyłam
-Jadę z tobą!- wyrwał się Kendall
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Angel chyba jest zajęta- stwoerdziłam
-A kto mówi że ja do Ang.. chcę pdwiedzić mamę- zaczął się wykręcać blondyn- Prooszę!
-No dobra- zgodziłam się. Schmidt pobiegł się spakować. Po obiedzie Carlos odwiózł nas na lotnisko. Przyszedł czas na pożegnanie.
-Obiecaj, że będziesz do mnie codziennie dzwonić- Latynos położył mi ręce na ramionach.
-Obiecuję. Musimy już iść- przytuliłam go mocno.
-Kocham cię- chłopak mnie pocałował. Gdy Kendall nas od siebie oderwał zdążyłam dać Carlosowi tylko kopertę od Justine. Usiedliśmy w samolocie. Podróż minęła na tyle spokoknie na ile może mijać z Kendallem. Po wylądowaniu wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do domu. W Wichita było późne popołudnie. Widziałam, że blondyna coś męczy.
-Idź do niej- westchnęłam. On naprawdę kocha Angel. Schmidt zostawił bagaże na trawniku i pobiegł do mojej przyjaciółki. Zabrałam swoje rzeczy i weszłam do środka. To co tam zobaczyłam strasznie mną wstrząsnęło. Mój tata kochał się z jakąś babką na kanapie w salonie....

~~*~~

Witajcie! Dawno nas tu nie było ale mamy nadzieję że długość rołzdziału wam to wynagrodzi. Bardzo prosimy o szczere komentarze. Dla was to kwestia kilku sekund a dla nas to ogromna motywacja :) Pozdrawiamy,

Asia i Nina ;*