wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 17

Rozdział 17

*Angel*
 
- Kendall?! – odparłam zaszokowana jego obecnością
- Cześć Ang..- przywitał się zaciskając ręce w pięści
- Witaj Kendall! Oh.. kiedy my się ostatnio widzieliśmy? – ku mojemu zdziwieniu Liam podszedł do blondyna i objął go ramieniem, jednak Kendall od razu odepchnął chłopaka od siebie
- Widzę, że przeszkadzam, więc pójdę już sobie. – oznajmił Kendall i wściekły opuścił pomieszczenie. Nie zastanawiając się wybiegłam za nim i chwytając go za rękę zmusiłam go by się zatrzymał, a nie było łatwe, gdyż szedł dość szybkim krokiem.
- Co ty tutaj robisz? – spytałam odruchowo splatając nasze dłonie razem. Na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech.
- Musiałem Cię zobaczyć. Tęskniłem.. – urwał spoglądając przed siebie na zbliżającego się Adams’a – Ale jak widać nie tylko ja.
- Do zobaczenia Angel. – Liam pocałował mnie w policzek co jeszcze bardziej rozłościło Kendalla, ten posłał mu tylko triumfalny uśmiech i odszedł z uśmiechem na twarzy. Dziwiło mnie jego zachowanie, ale w tej chwili bardziej zależało  mi na tym, żeby Kendall się na mnie nie złościł.
- Jesteście razem? – spytał wyswobadzając się z mojego uścisku
- Oczywiście, że nie! Ale tobie chyba to nie powinno przeszkadzać, bo nie jesteśmy razem. – odparłam oschle
- Aaa.. czyli ta kłótnia to był najlepszy pretekst, żeby się ze mną rozstać?
- Jesteś bezczelny! Jak możesz? – byłam wściekła! Jak on mógł w ogóle tak powiedzieć? Chciałam już odejść, jednak tym razem on mnie zatrzymał
- Wróć do mnie.. – powiedział patrząc mi prosto w oczy i coraz bardziej zmniejszając odległość, która nas dzieliła. Nim się obejrzałam ręce chłopaka spoczęły na mojej tali a jego podbródek na moim ramieniu.  Ja natomiast opuszkami palców gładziłam jego kark. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony pragnęłam by do niego wrócić a z drugiej strony ta sytuacja z Leonem dała mi dużo do myślenia. I jeszcze ten problem z Carlosem. Zachowuje się tak jakby na każdym kroku chciał mi uświadomić, że niepotrzebnie pojawiłam się w życiu jego przyjaciela. Zdaję sobie sprawę, że chciał dla niego jak najlepiej, ale nie moim kosztem. Gdy Kendall nie uzyskał jakiejkolwiek reakcji z mojej strony wyprostował się ponownie by na mnie spojrzeć i dodał:
- Powiedz tylko, że mnie nie kochasz, a zniknę z twojego życia..
- Jesteś częścią mojego życia. Chcę, żebyś zawsze był przy mnie.. Tylko, że jako przyjaciel. – ostatnie zdanie wypowiedziałam prawie niesłyszalnie, jednak chłopak mimo to je usłyszał. Kocham go, ale póki co nie chcę z nim być. Muszę od tego całego zamieszania, poukładać swoje życie i dopiero wtedy możemy spróbować jeszcze raz..
- Ang do cholery ja Cię kocham! -  powiedział dosadnie blondyn chwytając mnie za ręce
- Ale ja nie chcę z tobą być!-  wydarłam się tak naprawdę nie zdając sobie sprawy z tego co mówię. Oczy chłopaka posmutniały a on sam pokiwał tylko głową na znak, że zrozumiał to co do niego powiedziałam i z zaciśniętą szczęką, dość szybkim krokiem zaczął iść przed siebie.
-Kendall! – zaczęłam gonić chłopaka, jednak ten nie reagował. Biegłabym za nim dalej, ale w oddali zauważyłam nadjeżdżający samochód rodziców, których sama wysłałam na romantyczną kolację po to by móc spotkać się z Alice. Zrezygnowana wróciłam do mieszkania, bo nie chciałam wywoływać niepotrzebnej kłótni, że zamiast się uczyć uganiam się za chłopakami. Ile sił w nogach pobiegłam do pokoju, po czym porozkładałam dookoła siebie książki, tak aby wyglądało, że się uczę. Oczywiście rodzice jak najbardziej się na to nabrali, gdyż gdy przyszli i zobaczyli jak ich kochana córeczka pilnie zakuwa, z wymalowanym na twarzy uśmiechem opuścili mój pokój, aby mi nie przeszkadzać. Odetchnęłam z ulgą po czym chwyciłam za telefon i wybrałam numer blondyna. Nie odebrał oczywiście. Czułam się okropnie. Wiem, że bardzo go skrzywdziły moje słowa. Jak ja mogłam być taką idiotką i w ogóle palnąć takie głupstwo? Dlaczego nie ugryzłam się w język zanim to powiedziałam? Całą złość rozładowałam na książkach, które porozrzucałam po całym pokoju. W końcu opadłam zmęczona na łóżko i zaczęłam szlochać w poduszkę. Musiałam zasnąć, lecz w środku nocy obudził mnie dzwoniący telefon.
- Halo? – powiedziałam zachrypniętym głosem, po czym spojrzałam na godzinę -  druga w nocy, po prostu świetnie!
- Hej Ang, przepraszam, że Cię budzę, ale to dość ważna sprawa.. – usłyszałam Liama, który próbował przekrzyczeć głośną muzykę, którą dało się słyszeć w tle
- Co się stało?- gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej
- Znalazłem Kendalla w jednym klubie, kompletnie zalanego, awanturuje się..
- Gdzie to jest?- przerwałam chłopakowi, a brunet od razu podał mi adres – Zaraz tam będę.

*oczami Leny*

Nie miałam ochoty dłużej tego oglądać. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Gdzie by tu iść o tej porze? No tak! Domek na drzewie! Pobiegłam do ogrodu na tyłach domu. Przywiązałam walizkę do zwisającej liny. Weszłam do domku po drabince, którą zwinęłam za sobą tak dla bezpieczeństwa. Chwyciłam linę i wciągnęłam walizkę na górę. W domku nic się nie zmieniło. Na podłodze nadal leżały koce i poduszki (prowizoryczne łóżko), a po drugiej stronie leżał stos moich ulubionych książek i lampka. Okna były zasłonięte kotarami, które kiedyś podarowała mi babcia. Na podłodze leżała również przedłużka abym w razie czego  mogła podłączyć do prądu laptopa lub naładować telefon. Leżała tu też drewniana skrzynka zamknięta na kłódkę. Z tego co pamiętam w środku powinna być apteczka, kilka butelek wody, paczka chipsów, ciastka i guma do żucia. Po tym jak mama nas zostawiła przez pewien czas praktycznie tu mieszkałam. Domek był wyposażony we wszystko co jest potrzebne do życia. Odsłoniłam okno, które znajdowało się na przeciwko okna Kendalla. Blondyn siedział na parapecie i gapił się w gwiazdy.
-Tak szybko wróciłeś?- zdziwiłam się
-Szkoda gadać. Miłość jest do dupy- stwierdził
-Taa.. wiesz, ty przynajmniej nie widziałeś swojego ojca, który chve zrobić dziecko jakiejś lasce na kanapie w salonie- wywróciłam oczami
-Oou.. - zatkało go
-No właśnie. Ale opowiadaj, co się stało, że jesteś taki przybity?
-Poszedłem do Angel aby z nią pogadać ale ona była już z Liamem. Chciałem odejść ale ona mnie zauważyła i do mnie podbiegła. Wykrzyczałem jej, że ją kocham i przepraszam za tą sprawę z Leonem, a ona krzyknęła, że nie chce ze mną być więc wróciłem do domu- opowiedział.
-I teraz siedzisz sobie na parapecie pijąc piwo i oglądając gwiazdki na niebie- zaśmiałam się
-Ej! Ty nie jesteś lepsza- wywalił na mnie język
-Ja mam chipsy- pomachałam mu torebką przed nosem.
-Zaraz u ciebie będę. Piwo?- spytał
-Jasne- odparłam i już go nie było. Za chwile razem z Kendallem pod drzewem stanął tata.
-Lena skarbie zejdź to porozmawiamy!- krzyknął
-Nie mam ochoty. Zajmij się tamtą babką- mruknęłam. Zrzuciłam blondynowi drabinkę i po chwili był już na górze. Zwinęłam ją spowrotem.
-Co oni ci zrobili w tym Los Angeles? Nie poznaję własnej córki- marudził
-A ja własnego ojca i odczep się od moich przyjaciół- warknęłam. Zrezygnowany tata wrócił do domu.
-To było niemiłe- stwierdził Kendall
-Wiem. Dawaj piwo- szturchnęłam go. I tak oto siedzieliśmy sobie na drzewie, pijąc piwo, jedząc chipsy i mówiąc o tym jaki to świat jest okropny i niesprawiedliwy. Po iluś godzinach skończył nam się alkohol.
-Idę do klubu- stwierdził Kend.
-To chyba nie jest dobry pomysł- próbowałam go jakoś przekonać ale on rozwinął drabinkę i sobie poszedł zostawiając mnie samą w środku nocy. Czułam się samotna a i alkohol robił swoje. Strasznie kręciło mi się w głowie. Nawet nie wiem kiedy wybrałam numer do Carlosa.
-Halo?- odebrał od razu.
-Hej- mruknęłam.
-Co się stało?- zmartwił się Latynos
-Nic takiego... chodzi o ojca. Nic ważnego na prawdę- plątał mi się język
-Jesteś pijana? Lena nie jesteś czasem za młoda na to?
-Em.. nie wiem. Jest w porządku.
-Skoro tak to po co dzwonisz?
-No bo... wiesz że pijane osoby mówią prawdę?
-I co w związku z tym?
-Mam dość naprawiania twoich błędów. Kendall był dzisiaj u Angel i źle się to skończyło? Dlaczego ty wszystko psujesz? Jesteś egoistą wiesz? Jak Carlos jest szczęśliwy to jest ok ale jak jego przyjaciel jest szczęśliwy to trzeba to rozwalić. Taka prawda. A poza tym uważam, że uwziąłeś się na Angel. Dlaczego? Co ona ci zrobiła? Może nikt ci tego nie mówił ale to dzięki niej jesteśmy razem. Hej, a może to był błąd i nie powinnam jej wtedy posłuchać?- wyrzuciłam z siebie wszystko co leżało mi na sercu. Po drugiej stronie zapadła długa cisza.
-Lena... chcesz ze mną zerwać?-odezwał się w końcu
-Postaw się w mojej sytuacji. Co byś wtedy zrobił?
-Chyba... chyba to samo co ty...
-Posłuchaj, zależy mi na tobie, ale chcę być z tym Carlosem, którego poznałam na początku,z tym zabawnym kolesiem który nauczył mnie pływać, a nie z tym co rozwala wszystkim związki i sprawia, że jego przyjaciele cierpią. Do póki nie zrozumiesz i nie naprawisz swoich błędów chyba lepiej będzie jak się rozstaniemy..
-Rozumiem. Ale tak dla pewności, jest szansa że do siebie wrócimy?
-Wszystko zależy teraz od ciebie i od tego co zrobisz.
-Dobrze. Kocham cię i tęsknie, pa.
-Pa- rozłączyłam się. Co ja narobiłam? Nie, ja mam rację. Nie mogę się teraz poddać. Muszę sprawić, że Carlos i Angel się pogodzą. Muszę. Z taką myślą zasnęłam...
Nie dane mi było długo spać gdyż koło czwartej nad ranem obudziły mnie hałasy z domu Schmidta. Z tego co udało mi się ustalić wynikało, że  Liam odwiózł pobitego Kendalla do domu. Blondyn prawdopowobnie opił się do nieprzytomności. Mnie też już chyba dopadł kac, bo wydaje mi się, że przed domem Schmidta stała również Angel .

*Angel*

 
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, włożyłam  telefon do tylniej kieszeni spodni i ruszyłam w stronę wyjścia. Jak najciszej umiałam wyszłam z domu.  Po niecałych 15 minutach znalazłam się pod danym klubem. Wzięłam głęboki oddech po czym weszłam do środka, gdzie zauważyłam czekającego na mnie Liama. Chłopak od razu do mnie podszedł i kazał mi iść za sobą. Przepchnęliśmy się przez tłum ludzi tańczących w rytm muzyki puszczanej właśnie przez DJ’a do baru na którym już praktycznie leżał Kendall. Podeszłam do chłopaka delikatnie łapiąc go za rękę. Blondyn gwałtownie się podniósł po czym zmierzył wzrokiem mnie i Liama i wybełkotał:
  - O proszę kogo moje piękne oczy widzą.
  -Kendall proszę Cię choć z nami, jesteś kompletnie pijany..- oznajmiłam chwytając chłopaka, by pomóc mu wstać, jednak ten mnie od siebie odepchnął
  - Zostaw mnie i wracaj do swojego kochasia! – wydarł się wymachując rękoma
  - Kenadall nie zachowuj się jak dziecko!- warknęłam
  - Nie to ty się tak nie zachowuj!- odparł obdarzając mnie wściekłym spojrzeniem. , gdy opanował emocje i złagodniał podszedł do mnie, pogładził mój policzek i dodał:
  -Oh.. Angeliko ja Cię tak kocham-  spojrzał wściekle na Adamsa-  A ty zostawiasz mnie dla tego skurwiela!
  - Hej nie pozwalaj sobie!- fuknął Liam zamierzając rzucić się z pięściami na blondyna, jednak szybko go powstrzymałam kładąc ręce na jego torsie
  - Liam proszę Cię.. – powiedziałam łagodnie patrząc mu w oczy – Zabierzmy go i spadajmy stąd.
  Brunet zrezygnowany westchnął po czym razem po mimo sprzeciwów Kendalla zaprowadziliśmy go do auta Adamsa. Ja z blondynem zajęliśmy miejsca na tylnich siedzeniach, natomiast Liam usiadł za kierownicą, po czym odpalił silnik i ruszył z dużą prędkością w wyniku czego Kendall zachwiał się i upadł na moje kolana. Widocznie ta pozycja mu bardzo odpowiadała, gdyż w niej pozostał i po jakimś czasie zasnął. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczochrałam jego miękkie włosy.
  - To dokąd jedziemy? – usłyszałam głos bruneta – Bo wiesz.. ja mieszkam sam więc może..
  - Nie, najlepiej będzie jeśli odwieziemy go do domu. – wtrąciłam.  Chłopak bez wahania wykonał moje polecenie.  Wiedziałam , że gdyby Kendall został u Liama to źle by się to skończyło. Nie wiedzieć czemu blondyn był strasznie na niego cięty.  Dlaczego tak się działo? Czy to chodzi o mnie czy.. Zaraz, zaraz Liam powiedział „kiedy my się ostatnio widzieliśmy” Czyli znają się! 
  - Skąd znacie się z Kendallem?- wypaliłam nagle, chłopak widocznie nie spodziewał się tego pytania, gdyż zdenerwowany spojrzał w lusterko, jakby myślał co ma mi powiedzieć. Po dłuższej chwili dodał :
  - To naprawdę długa historia Angel. Czułam, że on coś przede mną ukrywa. On i Kendall. Chciałam się o wszystkim dowiedzieć, jednak gdy chciałam zadać kolejne pytanie chłopak zaparkował przed domem Schmidtów. Brunet wysiadł z auta, po czym pomógł Kendallowi. Chłopak praktycznie już nie stał o własnych siłach.  Wyszłam z auta i udaliśmy się pod drzwi wejściowe. Zadzwoniłam dzwonkiem i nie musieliśmy długo czekać, kiedy drzwi odtworzyła zapewne rodzicielka blondyna.
  - Jezus Maria Kendall!- kobieta od razu podbiegła do swojego syna
  - Emm.. Dobry wieczór. Znaleźliśmy Kendalla kompletnie pijanego w jednym z klubów i postanowiliśmy, że najlepiej będzie jeśli odwieziemy go do domu.. – wyjaśniłam
  - Oh..  z tym moim synem. – uśmiechnęła się łagodnie - No nic dziękuję wam, że się nim zajęliście, Liam odprowadź, a raczej zanieś go do jego pokoju. Pamiętasz drogę?
  - Tak, oczywiście Pani Schmidt. – dodał brunet i wszedł z blondynem do jego domu. A to ciekawe Liam bywał u Kendalla w domu, czyli musieli się bardzo dobrze znać.
  - A ty kochana jesteś..? – z zamyśleń wyrwał mnie głos kobiety
  - Angelika, jestem..  – urwałam zastanawiając się nad tym co mam jej powiedzieć, czy Kendall wspominał jej o nas? A co jeśli nie?
  - Ahh.. Angel! Mój syn wiele mi o tobie opowiadał! Wręcz nie mógł się wygadać na twój temat. – objęła mnie ramieniem a mi od razu na twarz wskoczył szeroki uśmiech -  Ja jestem Kathy, jego mama.
  - Bardzo miło mi panią poznać. –  dodałam
  - Kendall odstawiony, śpi grzecznie w swoim łóżeczku. – wtrącił się Liam - Dziękuję Ci Liam. – odparła pani Schmidt, jednak bardziej poważnie
  - To co odwieść Cię do domu? – to pytanie skierował do mnie
  - Tak. Dobranoc Pani Schmidt! -  pożegnałam się i oboje podążyliśmy do samochodu, do którego później wsiedliśmy. Chłopak odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. Jechaliśmy w ciszy wsłuchując się w piosenkę, która aktualnie leciała w radiu. I wszystko było by okey, gdyby nie  fakt, że brunet nie skręcił w ulicę na, której mieszkam.
  - Liam mój dom jest tam. – stwierdziłam spoglądając na twarz chłopaka, na którym dostrzegłam łobuzerski uśmieszek
  - Wiem Angel. -  dodał muskając lekko moje usta...

***

No i kolejny rozdział za nami! Mamy nadzieję, że wam się spodobał ;) Pozdrawiamy i czekamy na komentarze,

Nina i Asia xoxo

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 16

*Angel*

 
W ten poniedziałkowy ranek obudziłam się z uśmiechem na twarzy, który jak szybko się pojawił tak szybko znikł. Dziś jest pierwszy dzień szkoły i jakoś nie uśmiecha mi się, żeby tam iść. Leniwie zwlokłam się z łóżka po czym ubrałam białą bluzkę i czarną spódniczkę. Zabrałam jeszcze torbę z książkami i pomaszerowałam do kuchni na śniadanie. Po skończonym posiłku pożegnałam się z uśmiechniętymi od ucha do ucha rodzicami by następnie udać się do szkoły. Tam odbył się krótki apel po czym wszyscy rozeszli się do klas. Na pierwszych zajęciach usiadłam sama  pierwszej ławce i kompletnie nie słuchając nauczycielki patrzyłam się  rozciągający za oknem krajobraz rozmyślając o Kendallu. Ciekawe co teraz robi? I czy tęskni za mną tak bardzo jak ja za nim tęsknię. Jak ja bym chciała się do niego przytulić i usłyszeć jego głos..
- Panienko Tarver…  Angelko! – zza myśleń wyrwał mnie głos nauczycielki
- Tak słucham? – powiedziałam ledwo przytomna
- Jaka jest odpowiedź na moje pytanie? – spytała srogo
- Emm.. ale ja.. – kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć
- Panienka nie słuchała prawda? – posłała mi złowrogie spojrzenie.
-Ale.. – czułam spojrzenia wszystkich uczniów na sobie i słyszałam ciche śmiechy. Serce zaczęło mi szybciej kołatać i zaczęło robić mi się strasznie gorąco.
- Proszę wyjść! I wrócić, kiedy będzie panienka zainteresowana lekcją. – wskazała ręką na drzwi. Cała klasa wybuchła śmiechem a ja ze łzami w oczach wybiegłam z klasy przed budynek szkoły. Usiadłam na ławce i  trzęsącymi się rękoma wyciągnęłam tabletkę na uspokojenie, którą chwilę później połknęłam. Zaczęłam brać głębokie oddechy by choć trochę się opanować. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam przepiękną dziewczynę o kasztanowych włosach i czekoladowych tęczówkach. Ubrana była dokładnie jak prawnik a w rękach niosła stos książek, które ją praktycznie przeważały. Nagle podbiegł do niej jakiś koleś , który ją popchnął i wszystkie jej książki spadły na ziemię. Chłopak uciekł śmiejąc się , a dziewczyna zaczęła nerwowo zbierać książki. Od razu do niej podbiegłam i pomogłam jej je pozbierać. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona i spytała :
- Emm.. dlaczego mi pomagasz?
- Wiem jak to jest, kiedy cała szkoła jest przeciwko tobie. – odpowiedziałam patrząc dziewczynie w oczy
- Pierwsze zajęcia z panią Mitchel ? – spytała wskazując na moją twarz. Nawet nie zwróciłam uwagi, że jestem cała upłakana. Dziewczyna podała mi chusteczkę, którą wytarłam policzki od łez. –Jestem Alice.
- Angelika, ale możesz do mnie mówić Angel. – uśmiechnęłam się do brunetki – Może wyskoczymy gdzieś po szkole?
- Nie wiem czy to dobry pomysł.. muszę się uczyć. – dodała
- Oj weź wyluzuj! Mamy jeszcze czas na naukę. – zaśmiałam się
- No dobrze.. spotkajmy się w tej kawiarence przy szkole. Do zobaczenia Angel! – pomachała mi i ruszyła w kierunku szkoły
Sama nie wierzę, że to powiedziałam! „Mamy czas na naukę” . Ja, Angel? Ten kujon? Kendall i chłopaki bardzo mnie zmienili przez te wakacje. Dzięki nim mam zupełnie inne podejście do życia i nie boję się już podjąć ryzyka.

*Oczami Leny*

Leżałam na leżaku w ogrodzie i czytałam książkę. Jutro mija tydzień od kąd Angel wyjechała. Brakuje mi jej. Jednak rozmowy przez telefon to nie to samo. Myślałam nawet nad tym aby pojechać do Wichita. Odwiedziłabym tatę i braci. Chłopaki znów jeżdżą do studia, Justine pracuje, a mi się nudzi samej w tak wielkim domu. Nagle ktoś zakrył mi oczy.
-Zgadnij kto to- usłyszałam znajomy głos.
-Hym... Carlos?-zaśmiałam się. Dobrze wiedziałam że to on. Na potwierdzenie moich słów Latynos mnie pocałował.
-Co czytasz?- spytał zabierając mi książkę  z rąk.
-"Pamiętniki Wampirów" - westchnęłam
- I tak ci się to spodobało że od kilkunastu minut czytasz tą samą stronę co?-  Latynos usiadł mi na kolanach.
-A ty nie powinieneś być w studiu?- zdziwiłam się patrząc na zegarek.
-Powinienem, aleee Gustavo wypadło jakieś ważne spotkanie i zwolnił nas wcześniej do domu. Niestety przez to jutro nie będzie nas cały dzień- wytłumaczył mi. Współczuje im. Gustavo ich jutro pożądnie wymęczy.
-Ooo.. moje biedactwo- pogłaskałam go po policzku. Po jego oczach widziałam, że ma mi coś jeszcze do powiedzenia.
-Idę z Jamesem na siłownię. Przyłączysz się?- spojrzał na mnie błagalnie. I jak tu odmówić takiemu słodziakowi hę?
-Wezmę rzeczy i możemy iść- cmoknęłam go i zwaliłam z leżaka. Udałam się do mojego pokoju. Ze smutkiem spojrzałam na puste łóżko Ang. Podeszłam do szafy. Spakowałam do plecaka różową bokserkę i szare, krótkie spodenki, telefon, butelkę wody oraz ręcznik. Związałam włosy w kucyk i ubrałam wygodne buty. Kupiłam je kiedyś specjalnie do ćwiczeń. Miałyśmy chodzić z Ang na fitnes jednak nic z tego nie wyszło. Gotowa wyszłam na zewnątrz. James i Carlos czekali już w aucie. Po 20 min jazdy bylismy na miejscu. Moim oczom ukazał się duży budynek. W środku znajdował się nowoczesny basen, oblrzymia siłownia i klub fitnes.
-No Lenka, basen czy fitnes?- spytał James podchodząc do kasy.
-Siłownia- odpowiedziałam mu z uśmiechem na twarzy.
-Lenuś, jesteś pewna? Jeszcze sobie coś naciągniesz-  do Jamesa dołączył Carlos.
-Nie do wiary. Obydwoje we mnie nie wierzycie- splotłam ręce na piersi.
-No wiesz jesteś dziewczyną i..- zaczął Maslow jednak mu przerwałam
-..i dlatego idę z wami na siłownię- dokończyłam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Trzy razy siłownia- Carlos zwrócił się do pani za blatem.
-Gratulacje- dziewczyna szepnęła do mnie gdy chłopacy poszli do szatni. Nie ma to jak kobieca solidarność. Z triumfem udałam się do damskiej szatni. Szybko się przebrałam. Na rękę załorzyłam specjalną opaskę, do której wsówa się telefon. Podłączyłam do niego słuchawki, zabrałam wodę, ręcznik i dołączyłam do chłopaków.
-Too.. od czego zaczynamy?- spytałam Jamesa.
-Od poznania naszego trenera- podszedł do nas Carlos z jakimś gościem. Bardzo umięśnionym gościem. -Lena to Alec nasz trener, Alec to Lena moja dziewczyna- przedstawił nas sobie
-Witam piękną panią w moich skromnych progach- przywitał się po czym jak dżentelmen pocałował mnie w dłoń.
-Miło mi- zarumieniłam się.
-To od czego zaczynamy?- spytał James
-Od rozgrzewki. Na bierznię! Raz, dwa!- krzyknął Alec. Postanowiłam robić to samo co oni. Udowodnię chłopakom, że dziewczyny wcale nie są takie słabe jak im się wydaje. Zaczęliśmy od truchtu powoli przyspieszając tempo. Po 20 min chłopacy byli cali spoceni ja natomiast wcale się nie zmęczyłam. Jednak bracia się na coś przydali. Pamiętam jak wiele razy spóźniałam się do szkoły przez tych debili. Biegi sprinterskie były u mnie na porządku dziennym.
-To co teraz? -spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Podciąganie na drążku-  odpowiedział mi Alec. Pierwszy był James. Podciągnął się ponad dwadzieścia razy. Carlos był tak zazdrosny, że uwiesił się na Jamesie robiąc mu dodatkowe obciążenie. Po paru podciągnięciach obaj spadli. Teraz przyszła kolej na Latynosa. Przez jego niski wzrost Alec musiał obniżyć mu drążek aby mógł do niego dosięgnąć. Carlos również podciągnął się ok. 20 razy po czym James chcąc wyrównać rachunki uwiesił się na nim. Latynos ledwo co się podniósł. Nie minęło 5 sekund jak runęli na ziemię. Teraz przyszła kolej na mnie. Bez rzadnego trudu podciągnęłam się prawie 40 razy. Chłopcy byli bardzo zdziwieni.
-No leniuchy, robimy pompki!- krzyknął na nich Alec. Oni jak posłuszne pieski wypełnili jego polecenie. Mnie jakoś nie ciągnęło do pompek. Usiadłam na plecach Carlosa i wytarłam ręcznikiem pot z czoła.
-Ej! To nie fair!- jęknął Latynos. Alec natychmiast zareagował. Usiadł na Jamesie. Biedny brunet załamał się pod takim ciężarem i rozłożył się na podłodze. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Zrobiliśmy jeszcze kilka ćwiczeń po czym zmęczeni poszliśmy do szatni się przebrać. Wychodząc chwyciłam Losa za rękę. Na dworze zaczął padać deszcz lecz mi nie specjalnie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie. Odświeżyłam się trochę. Siadając do auta zuważyłam fotoreporterów pochowanych w krzakach. Już widzę te artykuły w jutrzejszych gazetach...

*Angel*
 

Po powrocie ze szkoły odrobiłam w domu tylko lekcje by popędzić na spotkanie z Alice. Dziewczyna czekała już na mnie w umówionym miejscu. Przywitałam się z brunetką po czym zgodnie zamówiłyśmy sobie po szklance soku pomarańczowego. Dziewczyna promieniała radością , co udzieliło się także mnie.
- Ależ masz dziś dobry humor! – stwierdziłam
- Dzięki tobie. – odparła uśmiechając się szczerze do mnie
- Nie rozumiem. – zdziwiłam się
- Chodzę do tej szkoły od dwóch lat i jeszcze nigdy nikt nie był dla mnie tak miły jak ty. – wyjaśniła, a mi zrobiło się tak jakoś ciepło na sercu
- W takim razie bardzo mi miło. – dodałam po czym chwilę później pojawił się kelner z naszym zamówieniem. Odstawił na stolik szklanki z sokiem po czym przelotnie uśmiechnął się do Alice.
- Ehh.. Widziałaś to?! Co to miało być? Ten koleś jest bezczelny! – oburzyła się
- Hey, wyluzuj. To tylko niewinny uśmiech. – powiedziałam będąc zdziwiona dlaczego dziewczyna się tak zachowała – Może spodobałaś mu się? Idź i się z nim umów!
- Ja nie chodzę na randki. Nie mam czasu na chłopaków. – oznajmiła z widoczną powagą na twarzy
- Co jest? Dlaczego nagle stałaś się taka poważna? – nadal jej nie rozumiałam. 
- Angel po prostu musisz wiedzieć, że ja taka już jestem. Poważna, nic nigdy mi się nie podoba, mam niskie mniemanie o sobie i dlatego nikt się ze mną nie chce przyjaźnić.. Pewnego dnia ty też będziesz miała mnie dość.. – wymamrotała smutno.
- O nie kochana! Teraz kiedy Cię już poznałam nie uwolnisz się ode mnie. – posłałam jej uśmiech -  A co do twojej pewności siebie to spróbuję ją jakoś podbudować.
- Dziękuję Angel, że to dla mnie robisz.. – ucieszyła się
- Od tego są przyjaciółki. – dodałam po czym dziewczyna mocno mnie uściskała – Mam pomysł! Może udamy się na shopping?
- No nie wiem.. – próbowała się wymigać
- Oj no weź.. Będzie fajnie! Obiecuję. – dodałam z uśmiechem. Dziewczyna jednak dała się przekonać i po wypiciu naszych napoi ruszyłyśmy na miasto. Spędziłyśmy tam resztę popołudnia odwiedzając wszystkie napotkane sklepy. Wydałyśmy wszystkie pieniądze, które miałyśmy przy sobie. Bawiłam się świetnie i po Alice też dało się zauważyć, że jej się podobało.
- Dziękuję Angel za dzisiaj!  - odparła kiedy się żegnałyśmy
- Oh nie ma sprawy. – dodałam po czym uściskałam dziewczynę na pożegnanie
- Do zobaczenia jutro! – powiedziała po czym odeszła a ja pomaszerowałam w stronę mojego domu. Wyciągnęłam klucz z torebki po czym otworzyłam drzwi i miałam już wchodzić kiedy poczułam ciepły oddech na mojej szyi. Zamarłam po prostu. A w głowie miałam same czarne scenariusze. Mój „zabójca” objął mnie w tali po czym przyciągnął mnie do siebie. Zrobiło mi się słabo i już traciłam równowagę, kiedy usłyszałam głos Liama :
- Cześć Ang. – kamień spadł mi z serca. Chłopak widząc moją minę zaczął się głośno śmiać
- To nie było śmieszne! Zawału bym przez ciebie dostała! – wydzierałam się uderzając w chłopaka torbami
- Jestem aż taki straszny? – humor go nie opuszczał
- Co ty tu robisz? – zmieniłam temat
- Dawno się nie widzieliśmy , więc postanowiłem Cię odwiedzić. – podszedł bliżej do mnie – Tęskniłem.. – dodał zakładając mi kosmyk włosów za ucho. Spanikowałam i odwróciłam wzrok by spostrzec za Liamem kogoś, kogo się w ogóle nie spodziewałam...

*Oczami Leny*

Następnego dnia wstałam pierwsza. Dyskretnie zarezerwowałam bilet do Wichita na dziś wieczór. Ubrałam się i udałam do kuchni. Zrobiłam górę naleśników dla chłopców. Po paru minutach wpadli do kuchni jak huragan i wszystko zjedli.  Carlos dał mi buziaka i pobiegli do studia. Podejrzewam, że zaspali.
-Lena, muszę ci coś powiedzieć- zaczęła niepewnie Justine.
-Słucham cię- usiadłam naprzeciwko niej z kubkiem herbaty w ręce.
-Wracam do Dallas. Tam mam rodzinę, przyjaciół, praca też się znajdzie, a tutaj trzyma mnie jedynie Logan. I tak wiem, że nic z tego nie będzie. On jest moim przyjacielem i nikim więcej, także lepiej jak tak zostanie- wydusiła.
-Dobrze, rozumiem. Kiedy wyjeżdżasz?- spytałam
-Za godzinę mam samolot. Zadzwoniłam już po taksówkę- przyznała.
-Nie pożegnasz się z chłopakami?- zdziwiłam się
-Nie lubię pożegnań. Przekaż im to- podała mi kopertę, zapewne z listem. W tym samym czasie pod dom podjechała taksówka. Justa pobiegła szybko po walizkę.
-Papa. Obiecaj, że będziemy rozmawiać na skypie- przytuliłam ją mocno
-Obiecuje. Pa- wsiadła do auta i odjechali. Wróciłam do środka. Wsypałam karmę Sydney i Fox'owi. Położyłam na swoim łóżku walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Zajęło mi to zaledwie dwoe godzinki. Następnie zabrałam się za przyżądzenie obiadu. Poszpyrałam trochę w przepisach i znalazłam dość prosty sposób na zrobienie lasagne. Chłopy będą zachwyceni ^^ Wyjęłam z szafek wszystkie składniki i zaczęłam gotować. Akurat gdy wyciągałam gotową potrawę wrócili chłopcy.
-Mmm.. pysznie pachnie- weszli do kuchni. Nałożyłam każdemu po kawałku i zaczęliśmy jeść.
-Słuchajcie, wyjeżdżam dzisiaj wieczorem- oznajmiłam. Carlos aż się zaksztusił.
-Co? Gdzie?- spytał James.
-Do Wichita. Jadę na tydzień odwiedzić rodzinę. Wy i tak całe dnie siedzicie w stidiu a mi się nudzi samej- wytłumaczyłam
-Jadę z tobą!- wyrwał się Kendall
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Angel chyba jest zajęta- stwoerdziłam
-A kto mówi że ja do Ang.. chcę pdwiedzić mamę- zaczął się wykręcać blondyn- Prooszę!
-No dobra- zgodziłam się. Schmidt pobiegł się spakować. Po obiedzie Carlos odwiózł nas na lotnisko. Przyszedł czas na pożegnanie.
-Obiecaj, że będziesz do mnie codziennie dzwonić- Latynos położył mi ręce na ramionach.
-Obiecuję. Musimy już iść- przytuliłam go mocno.
-Kocham cię- chłopak mnie pocałował. Gdy Kendall nas od siebie oderwał zdążyłam dać Carlosowi tylko kopertę od Justine. Usiedliśmy w samolocie. Podróż minęła na tyle spokoknie na ile może mijać z Kendallem. Po wylądowaniu wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do domu. W Wichita było późne popołudnie. Widziałam, że blondyna coś męczy.
-Idź do niej- westchnęłam. On naprawdę kocha Angel. Schmidt zostawił bagaże na trawniku i pobiegł do mojej przyjaciółki. Zabrałam swoje rzeczy i weszłam do środka. To co tam zobaczyłam strasznie mną wstrząsnęło. Mój tata kochał się z jakąś babką na kanapie w salonie....

~~*~~

Witajcie! Dawno nas tu nie było ale mamy nadzieję że długość rołzdziału wam to wynagrodzi. Bardzo prosimy o szczere komentarze. Dla was to kwestia kilku sekund a dla nas to ogromna motywacja :) Pozdrawiamy,

Asia i Nina ;*

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 15

Rozdział 15

*oczami Leny*

Ciemność, wszędzie ciemność! I nagle... obudziłam się z krzykiem. A wię ten wypadek, to był tylko sen? Uff... jak ja bym chciała przytulić się teraz do Carlosa albo Angel. Tak bardzo mi ich brakuje. Może zbyt gwałtownie postąpiłam? Powinnam wybaczyć Losowi. Spojrzałam na ekran telefonu. 5:45. No nieźle. Nie miałam ochoty na dalsze spanie. Wstałam powoli z łóżka i zawlokłam się do łazienki. Krótki prysznic dobrze mi zrobił. Ubrałam się szybko i już byłam w kuchni. Zrobiłam sobie kakao i usiadłam na kanapie w salonie. Opróżniłam cały kubek i zrobiłam się senna. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

*oczami Carlosa*

Obudziły mnie jakieś hałasy w kuchni.
-Ciekawe kto tak wcześnie rano robi sobie śniadanie- mruknąłem. Poleżałem jeszcze 10 min ale nie umiałem dalej zasnąć. Wstałem więc i ubrałem pierwsze lepsze ciuchy. Podreptałem do salonu. Chciałem włączyć TV ale zauważyłem Lenę śpiącą na kanapie. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten słodki widok. Przykryłem ją kocem i umyłem kubek, który stał na stole. Zabrałem Sydney i udałem się do supermarketu, gdyż nasza lodówka dosłownie świeci pustkami.

* Angel*
 
Rodzice na mój widok bardzo się ucieszyli i zaczęli mi opowiadać jak będzie cudownie w studiach, jednak ja nie podzielałam ich entuzjazmu, więc poszłam do siebie do pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam bezczynnie wgapiać się w sufit. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu, którego od razu odebrałam.
- Słucham?
- Cześć Ang. – po drugiej stronie odezwał się Kendall
- No hey. – powiedziałam podrywając się  do pozycji siedzącej
- Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że dzwoniłem do Leona i go przeprosiłem.. – odparł skruszony
- Tak? To świetnie.. Dobrze się zachowałeś. – stwierdziłam
- Co jest z tobą? Dlaczego jesteś taka smutna? – spytał
- Ja smutna? Niee.. wydaje Ci się.
- Za dobrze Cię znam, żeby mogło mi się wydawać. – powiedział z przekonaniem, ale miał rację on zawsze wie kiedy coś mi jest.
- Ja po prostu jestem szczęśliwa, że idę na studia prawnicze. – skłamałam
- Kłamiesz.. – czy on wszystko musi wiedzieć?!
- Dobra masz mnie.. nie mam najmniejszej ochoty iść na te studia. – przyznałam
- Więc, w czym problem?  Zrezygnuj. – chłopak nie widział problemu
- Kendall ty nie rozumiesz. Ja nie mogę tego zrobić! Moi rodzice już od dawna to planowali, nie mogę teraz od tak im się sprzeciwić.
- Angel, nie pozwól, aby ktokolwiek mówił Ci co masz robić ze swoim życiem. – blondyn zawsze wiedział co mówi, nigdy nie rzucał słów na wiatr
- Co to jam niby robić twoim zdaniem?
- Zrób to co dyktuje Ci serce.. – dodał  - Jeśli zdecydujesz się na szkołę muzyczną to wracaj do L.A.
- Do Ciebie? – po co ja to wgl. Powiedziałam?!
- Szczególnie do mnie. Ang ja naprawdę żałuję tego jak postąpiłem.. Proszę Cię wróć do mnie! – powiedział błagalnym głosem
- Kendall mieliśmy zostać tylko przyjaciółmi.. – zaszkliły mi się oczy
- Wiem, ale ja nie ja tak nie potrafię! Jesteś, dla mnie kimś ważniejszym niż tylko przyjaciółką!
- Nie chcę do ciebie wracać.. – powiedziałam ledwo słyszalnie po czym rzuciłam szybkie „ Pa Kendall” i rozłączyłam się słysząc „ Kocham Cię” .
- Ja też Cię kocham.. – dodałam po skończeniu rozmowy, po czym odłożyłam telefon na szafkę i dałam upust emocjom. Co ja mam teraz zrobić ze swoim życiem?

*Lena*

Po południu, gdy chłopacy wrócili ze studia, zaproponowali aby jechać na plażę. Wszyscy się zgodzili. Pobiegłam do swojego pokoju i założyłam moje białe bikini, a na to zwiewną sukienkę w kwiaty. Zgarnęłam do torby wszystkie potrzebne rzeczy i stawiłam się na dole. Jechaliśmy dwoma samochodami. W jednym byli James, Logan i Justine, a w drugim ja, Kendall i Carlos. Pozwoliłam aby chłopacy usiedli z przodu a ja zajęłam tyły. Nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę z Losem. Muszę przemyśleć parę spraw. Na miejsce dojechaliśmy dość szybko. O dziwo nie było aż takich dużych korków, co jest dziwne o tej godzinie w Los Angeles. Za to na plaży było dość dużo ludzi. Znaleźliśmy sobie miejsce i rozłożyliśmy koce. Logan z Jamesem od razu pobiegli do wody.
-Kendi, posmarujesz mi plecy?- zwróciłam się do blondyna.
-Jasne. Podaj krem- zgodził się. Carlos odszedł kawałek dalej. Usiadł na piasku i gapił się w swoje stopy. Wzdrygnęłam się gdy poczułam zimny krem na rozgrzanych ramionach. Dłonie Kendalla delikatnie masowały moje plecy co pozwoliło mi się odprężyć.
-Powinnaś z nim pogadać- zaczął blondyn
-Wiem. Ale postaw się na moim miejscu. Jak ty byś się zachował w takiej sytuacji?- mruknęłam
-Pewnie tak samo jak ty. Jednak Carlos to mój przyjaciel i wiem, że bardzo żałuje tego co zrobił. Wystarczy na niego spojrzeć. Przestał się uśmiechać, chodzi przybity i nie ma ochoty na zabawę- westchnął
-Mógłby przynajmniej mnie przeprosić- stwierdziłam
-Owszem, mógłby. Ech.. jemu zależy na tobie i boi się, że jeśli coś zrobi to straci cię już na zawsze- wytłumaczył mi Kendall
-Dzięki- pocałowałam go w policzek
-Nie ma sprawy. Gotowe- oddał mi butelkę z kremem
-A co z tobą i Angel?- spytałam
-Szkoda gadać. Dzwoniłem do niej rano- podrapał się po karku
-I?
-I chyba nie jest dobrze- odparł zrezygnowany
-Posłuchaj, wynagrodzę wam to co zrobił Carlos. Nie rezygnuj z Angel j dalej proś ją aby do ciebie wróciła a ja zajmę się nią- zaproponowałam
-Dzięki za pomoc. Doceniam to co dla nas robisz- uśmiechnął się Schmidt i dołączył do chłopaków. Wzięłam kilka głebokich wdechów i usiadłam koło Carlosa. Panowała między nami niezręczna cisza, którą w końcu przerwał Latynos.
-Jesteś bardzo zła?
-Byłam.
-A teraz?
-Przeszło mi. Zrozumiałam kilka rzeczy i wiem już, że chciałeś dobrze.
-Taa.. Byłem głupi. Mogłem przyjść z tymi zdjęciami pierwszo do ciebie a potem do Kendalla a nie.. przeze mnie się rozstali. Jest mi strasznie przykro z tego powodu. Przepraszam jeśli cię zaniedbywałem. Widocznie nie dorosłem jeszcze do prawdziwego związku.
-Szkoda, bo chciałam ci powiedzieć, że ci wybaczam ale skoro nie chcesz związku...- miałam już wstać jednak Carlos chwycił mnie za rękę.
-Na prawdę?
-Tak. Kocham cię i chcę być z tobą- spojrzałam mu w oczy
-Też cię kocham- szepnął i delikatnie mnie pocałował.
-Kto pierwszy w wodzie ten wygrywa!- krzyknął i już go nie było. Pobiegłam za nim do wody. Zapowiada się przyjemny dzień na plaży ;)

***

Wybaczcie nam tą długą nieobecność i krótki rozdział ale wiecie... Święta, koniec semestru i masa nauki. Obiecujemy się poprawić ;) Prosimy o szczere komentarze, bo to na prawdę motywuje do dalszego pisania.

Całuski,
Nina i Asia ;*