wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 17

Rozdział 17

*Angel*
 
- Kendall?! – odparłam zaszokowana jego obecnością
- Cześć Ang..- przywitał się zaciskając ręce w pięści
- Witaj Kendall! Oh.. kiedy my się ostatnio widzieliśmy? – ku mojemu zdziwieniu Liam podszedł do blondyna i objął go ramieniem, jednak Kendall od razu odepchnął chłopaka od siebie
- Widzę, że przeszkadzam, więc pójdę już sobie. – oznajmił Kendall i wściekły opuścił pomieszczenie. Nie zastanawiając się wybiegłam za nim i chwytając go za rękę zmusiłam go by się zatrzymał, a nie było łatwe, gdyż szedł dość szybkim krokiem.
- Co ty tutaj robisz? – spytałam odruchowo splatając nasze dłonie razem. Na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech.
- Musiałem Cię zobaczyć. Tęskniłem.. – urwał spoglądając przed siebie na zbliżającego się Adams’a – Ale jak widać nie tylko ja.
- Do zobaczenia Angel. – Liam pocałował mnie w policzek co jeszcze bardziej rozłościło Kendalla, ten posłał mu tylko triumfalny uśmiech i odszedł z uśmiechem na twarzy. Dziwiło mnie jego zachowanie, ale w tej chwili bardziej zależało  mi na tym, żeby Kendall się na mnie nie złościł.
- Jesteście razem? – spytał wyswobadzając się z mojego uścisku
- Oczywiście, że nie! Ale tobie chyba to nie powinno przeszkadzać, bo nie jesteśmy razem. – odparłam oschle
- Aaa.. czyli ta kłótnia to był najlepszy pretekst, żeby się ze mną rozstać?
- Jesteś bezczelny! Jak możesz? – byłam wściekła! Jak on mógł w ogóle tak powiedzieć? Chciałam już odejść, jednak tym razem on mnie zatrzymał
- Wróć do mnie.. – powiedział patrząc mi prosto w oczy i coraz bardziej zmniejszając odległość, która nas dzieliła. Nim się obejrzałam ręce chłopaka spoczęły na mojej tali a jego podbródek na moim ramieniu.  Ja natomiast opuszkami palców gładziłam jego kark. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony pragnęłam by do niego wrócić a z drugiej strony ta sytuacja z Leonem dała mi dużo do myślenia. I jeszcze ten problem z Carlosem. Zachowuje się tak jakby na każdym kroku chciał mi uświadomić, że niepotrzebnie pojawiłam się w życiu jego przyjaciela. Zdaję sobie sprawę, że chciał dla niego jak najlepiej, ale nie moim kosztem. Gdy Kendall nie uzyskał jakiejkolwiek reakcji z mojej strony wyprostował się ponownie by na mnie spojrzeć i dodał:
- Powiedz tylko, że mnie nie kochasz, a zniknę z twojego życia..
- Jesteś częścią mojego życia. Chcę, żebyś zawsze był przy mnie.. Tylko, że jako przyjaciel. – ostatnie zdanie wypowiedziałam prawie niesłyszalnie, jednak chłopak mimo to je usłyszał. Kocham go, ale póki co nie chcę z nim być. Muszę od tego całego zamieszania, poukładać swoje życie i dopiero wtedy możemy spróbować jeszcze raz..
- Ang do cholery ja Cię kocham! -  powiedział dosadnie blondyn chwytając mnie za ręce
- Ale ja nie chcę z tobą być!-  wydarłam się tak naprawdę nie zdając sobie sprawy z tego co mówię. Oczy chłopaka posmutniały a on sam pokiwał tylko głową na znak, że zrozumiał to co do niego powiedziałam i z zaciśniętą szczęką, dość szybkim krokiem zaczął iść przed siebie.
-Kendall! – zaczęłam gonić chłopaka, jednak ten nie reagował. Biegłabym za nim dalej, ale w oddali zauważyłam nadjeżdżający samochód rodziców, których sama wysłałam na romantyczną kolację po to by móc spotkać się z Alice. Zrezygnowana wróciłam do mieszkania, bo nie chciałam wywoływać niepotrzebnej kłótni, że zamiast się uczyć uganiam się za chłopakami. Ile sił w nogach pobiegłam do pokoju, po czym porozkładałam dookoła siebie książki, tak aby wyglądało, że się uczę. Oczywiście rodzice jak najbardziej się na to nabrali, gdyż gdy przyszli i zobaczyli jak ich kochana córeczka pilnie zakuwa, z wymalowanym na twarzy uśmiechem opuścili mój pokój, aby mi nie przeszkadzać. Odetchnęłam z ulgą po czym chwyciłam za telefon i wybrałam numer blondyna. Nie odebrał oczywiście. Czułam się okropnie. Wiem, że bardzo go skrzywdziły moje słowa. Jak ja mogłam być taką idiotką i w ogóle palnąć takie głupstwo? Dlaczego nie ugryzłam się w język zanim to powiedziałam? Całą złość rozładowałam na książkach, które porozrzucałam po całym pokoju. W końcu opadłam zmęczona na łóżko i zaczęłam szlochać w poduszkę. Musiałam zasnąć, lecz w środku nocy obudził mnie dzwoniący telefon.
- Halo? – powiedziałam zachrypniętym głosem, po czym spojrzałam na godzinę -  druga w nocy, po prostu świetnie!
- Hej Ang, przepraszam, że Cię budzę, ale to dość ważna sprawa.. – usłyszałam Liama, który próbował przekrzyczeć głośną muzykę, którą dało się słyszeć w tle
- Co się stało?- gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej
- Znalazłem Kendalla w jednym klubie, kompletnie zalanego, awanturuje się..
- Gdzie to jest?- przerwałam chłopakowi, a brunet od razu podał mi adres – Zaraz tam będę.

*oczami Leny*

Nie miałam ochoty dłużej tego oglądać. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Gdzie by tu iść o tej porze? No tak! Domek na drzewie! Pobiegłam do ogrodu na tyłach domu. Przywiązałam walizkę do zwisającej liny. Weszłam do domku po drabince, którą zwinęłam za sobą tak dla bezpieczeństwa. Chwyciłam linę i wciągnęłam walizkę na górę. W domku nic się nie zmieniło. Na podłodze nadal leżały koce i poduszki (prowizoryczne łóżko), a po drugiej stronie leżał stos moich ulubionych książek i lampka. Okna były zasłonięte kotarami, które kiedyś podarowała mi babcia. Na podłodze leżała również przedłużka abym w razie czego  mogła podłączyć do prądu laptopa lub naładować telefon. Leżała tu też drewniana skrzynka zamknięta na kłódkę. Z tego co pamiętam w środku powinna być apteczka, kilka butelek wody, paczka chipsów, ciastka i guma do żucia. Po tym jak mama nas zostawiła przez pewien czas praktycznie tu mieszkałam. Domek był wyposażony we wszystko co jest potrzebne do życia. Odsłoniłam okno, które znajdowało się na przeciwko okna Kendalla. Blondyn siedział na parapecie i gapił się w gwiazdy.
-Tak szybko wróciłeś?- zdziwiłam się
-Szkoda gadać. Miłość jest do dupy- stwierdził
-Taa.. wiesz, ty przynajmniej nie widziałeś swojego ojca, który chve zrobić dziecko jakiejś lasce na kanapie w salonie- wywróciłam oczami
-Oou.. - zatkało go
-No właśnie. Ale opowiadaj, co się stało, że jesteś taki przybity?
-Poszedłem do Angel aby z nią pogadać ale ona była już z Liamem. Chciałem odejść ale ona mnie zauważyła i do mnie podbiegła. Wykrzyczałem jej, że ją kocham i przepraszam za tą sprawę z Leonem, a ona krzyknęła, że nie chce ze mną być więc wróciłem do domu- opowiedział.
-I teraz siedzisz sobie na parapecie pijąc piwo i oglądając gwiazdki na niebie- zaśmiałam się
-Ej! Ty nie jesteś lepsza- wywalił na mnie język
-Ja mam chipsy- pomachałam mu torebką przed nosem.
-Zaraz u ciebie będę. Piwo?- spytał
-Jasne- odparłam i już go nie było. Za chwile razem z Kendallem pod drzewem stanął tata.
-Lena skarbie zejdź to porozmawiamy!- krzyknął
-Nie mam ochoty. Zajmij się tamtą babką- mruknęłam. Zrzuciłam blondynowi drabinkę i po chwili był już na górze. Zwinęłam ją spowrotem.
-Co oni ci zrobili w tym Los Angeles? Nie poznaję własnej córki- marudził
-A ja własnego ojca i odczep się od moich przyjaciół- warknęłam. Zrezygnowany tata wrócił do domu.
-To było niemiłe- stwierdził Kendall
-Wiem. Dawaj piwo- szturchnęłam go. I tak oto siedzieliśmy sobie na drzewie, pijąc piwo, jedząc chipsy i mówiąc o tym jaki to świat jest okropny i niesprawiedliwy. Po iluś godzinach skończył nam się alkohol.
-Idę do klubu- stwierdził Kend.
-To chyba nie jest dobry pomysł- próbowałam go jakoś przekonać ale on rozwinął drabinkę i sobie poszedł zostawiając mnie samą w środku nocy. Czułam się samotna a i alkohol robił swoje. Strasznie kręciło mi się w głowie. Nawet nie wiem kiedy wybrałam numer do Carlosa.
-Halo?- odebrał od razu.
-Hej- mruknęłam.
-Co się stało?- zmartwił się Latynos
-Nic takiego... chodzi o ojca. Nic ważnego na prawdę- plątał mi się język
-Jesteś pijana? Lena nie jesteś czasem za młoda na to?
-Em.. nie wiem. Jest w porządku.
-Skoro tak to po co dzwonisz?
-No bo... wiesz że pijane osoby mówią prawdę?
-I co w związku z tym?
-Mam dość naprawiania twoich błędów. Kendall był dzisiaj u Angel i źle się to skończyło? Dlaczego ty wszystko psujesz? Jesteś egoistą wiesz? Jak Carlos jest szczęśliwy to jest ok ale jak jego przyjaciel jest szczęśliwy to trzeba to rozwalić. Taka prawda. A poza tym uważam, że uwziąłeś się na Angel. Dlaczego? Co ona ci zrobiła? Może nikt ci tego nie mówił ale to dzięki niej jesteśmy razem. Hej, a może to był błąd i nie powinnam jej wtedy posłuchać?- wyrzuciłam z siebie wszystko co leżało mi na sercu. Po drugiej stronie zapadła długa cisza.
-Lena... chcesz ze mną zerwać?-odezwał się w końcu
-Postaw się w mojej sytuacji. Co byś wtedy zrobił?
-Chyba... chyba to samo co ty...
-Posłuchaj, zależy mi na tobie, ale chcę być z tym Carlosem, którego poznałam na początku,z tym zabawnym kolesiem który nauczył mnie pływać, a nie z tym co rozwala wszystkim związki i sprawia, że jego przyjaciele cierpią. Do póki nie zrozumiesz i nie naprawisz swoich błędów chyba lepiej będzie jak się rozstaniemy..
-Rozumiem. Ale tak dla pewności, jest szansa że do siebie wrócimy?
-Wszystko zależy teraz od ciebie i od tego co zrobisz.
-Dobrze. Kocham cię i tęsknie, pa.
-Pa- rozłączyłam się. Co ja narobiłam? Nie, ja mam rację. Nie mogę się teraz poddać. Muszę sprawić, że Carlos i Angel się pogodzą. Muszę. Z taką myślą zasnęłam...
Nie dane mi było długo spać gdyż koło czwartej nad ranem obudziły mnie hałasy z domu Schmidta. Z tego co udało mi się ustalić wynikało, że  Liam odwiózł pobitego Kendalla do domu. Blondyn prawdopowobnie opił się do nieprzytomności. Mnie też już chyba dopadł kac, bo wydaje mi się, że przed domem Schmidta stała również Angel .

*Angel*

 
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, włożyłam  telefon do tylniej kieszeni spodni i ruszyłam w stronę wyjścia. Jak najciszej umiałam wyszłam z domu.  Po niecałych 15 minutach znalazłam się pod danym klubem. Wzięłam głęboki oddech po czym weszłam do środka, gdzie zauważyłam czekającego na mnie Liama. Chłopak od razu do mnie podszedł i kazał mi iść za sobą. Przepchnęliśmy się przez tłum ludzi tańczących w rytm muzyki puszczanej właśnie przez DJ’a do baru na którym już praktycznie leżał Kendall. Podeszłam do chłopaka delikatnie łapiąc go za rękę. Blondyn gwałtownie się podniósł po czym zmierzył wzrokiem mnie i Liama i wybełkotał:
  - O proszę kogo moje piękne oczy widzą.
  -Kendall proszę Cię choć z nami, jesteś kompletnie pijany..- oznajmiłam chwytając chłopaka, by pomóc mu wstać, jednak ten mnie od siebie odepchnął
  - Zostaw mnie i wracaj do swojego kochasia! – wydarł się wymachując rękoma
  - Kenadall nie zachowuj się jak dziecko!- warknęłam
  - Nie to ty się tak nie zachowuj!- odparł obdarzając mnie wściekłym spojrzeniem. , gdy opanował emocje i złagodniał podszedł do mnie, pogładził mój policzek i dodał:
  -Oh.. Angeliko ja Cię tak kocham-  spojrzał wściekle na Adamsa-  A ty zostawiasz mnie dla tego skurwiela!
  - Hej nie pozwalaj sobie!- fuknął Liam zamierzając rzucić się z pięściami na blondyna, jednak szybko go powstrzymałam kładąc ręce na jego torsie
  - Liam proszę Cię.. – powiedziałam łagodnie patrząc mu w oczy – Zabierzmy go i spadajmy stąd.
  Brunet zrezygnowany westchnął po czym razem po mimo sprzeciwów Kendalla zaprowadziliśmy go do auta Adamsa. Ja z blondynem zajęliśmy miejsca na tylnich siedzeniach, natomiast Liam usiadł za kierownicą, po czym odpalił silnik i ruszył z dużą prędkością w wyniku czego Kendall zachwiał się i upadł na moje kolana. Widocznie ta pozycja mu bardzo odpowiadała, gdyż w niej pozostał i po jakimś czasie zasnął. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczochrałam jego miękkie włosy.
  - To dokąd jedziemy? – usłyszałam głos bruneta – Bo wiesz.. ja mieszkam sam więc może..
  - Nie, najlepiej będzie jeśli odwieziemy go do domu. – wtrąciłam.  Chłopak bez wahania wykonał moje polecenie.  Wiedziałam , że gdyby Kendall został u Liama to źle by się to skończyło. Nie wiedzieć czemu blondyn był strasznie na niego cięty.  Dlaczego tak się działo? Czy to chodzi o mnie czy.. Zaraz, zaraz Liam powiedział „kiedy my się ostatnio widzieliśmy” Czyli znają się! 
  - Skąd znacie się z Kendallem?- wypaliłam nagle, chłopak widocznie nie spodziewał się tego pytania, gdyż zdenerwowany spojrzał w lusterko, jakby myślał co ma mi powiedzieć. Po dłuższej chwili dodał :
  - To naprawdę długa historia Angel. Czułam, że on coś przede mną ukrywa. On i Kendall. Chciałam się o wszystkim dowiedzieć, jednak gdy chciałam zadać kolejne pytanie chłopak zaparkował przed domem Schmidtów. Brunet wysiadł z auta, po czym pomógł Kendallowi. Chłopak praktycznie już nie stał o własnych siłach.  Wyszłam z auta i udaliśmy się pod drzwi wejściowe. Zadzwoniłam dzwonkiem i nie musieliśmy długo czekać, kiedy drzwi odtworzyła zapewne rodzicielka blondyna.
  - Jezus Maria Kendall!- kobieta od razu podbiegła do swojego syna
  - Emm.. Dobry wieczór. Znaleźliśmy Kendalla kompletnie pijanego w jednym z klubów i postanowiliśmy, że najlepiej będzie jeśli odwieziemy go do domu.. – wyjaśniłam
  - Oh..  z tym moim synem. – uśmiechnęła się łagodnie - No nic dziękuję wam, że się nim zajęliście, Liam odprowadź, a raczej zanieś go do jego pokoju. Pamiętasz drogę?
  - Tak, oczywiście Pani Schmidt. – dodał brunet i wszedł z blondynem do jego domu. A to ciekawe Liam bywał u Kendalla w domu, czyli musieli się bardzo dobrze znać.
  - A ty kochana jesteś..? – z zamyśleń wyrwał mnie głos kobiety
  - Angelika, jestem..  – urwałam zastanawiając się nad tym co mam jej powiedzieć, czy Kendall wspominał jej o nas? A co jeśli nie?
  - Ahh.. Angel! Mój syn wiele mi o tobie opowiadał! Wręcz nie mógł się wygadać na twój temat. – objęła mnie ramieniem a mi od razu na twarz wskoczył szeroki uśmiech -  Ja jestem Kathy, jego mama.
  - Bardzo miło mi panią poznać. –  dodałam
  - Kendall odstawiony, śpi grzecznie w swoim łóżeczku. – wtrącił się Liam - Dziękuję Ci Liam. – odparła pani Schmidt, jednak bardziej poważnie
  - To co odwieść Cię do domu? – to pytanie skierował do mnie
  - Tak. Dobranoc Pani Schmidt! -  pożegnałam się i oboje podążyliśmy do samochodu, do którego później wsiedliśmy. Chłopak odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. Jechaliśmy w ciszy wsłuchując się w piosenkę, która aktualnie leciała w radiu. I wszystko było by okey, gdyby nie  fakt, że brunet nie skręcił w ulicę na, której mieszkam.
  - Liam mój dom jest tam. – stwierdziłam spoglądając na twarz chłopaka, na którym dostrzegłam łobuzerski uśmieszek
  - Wiem Angel. -  dodał muskając lekko moje usta...

***

No i kolejny rozdział za nami! Mamy nadzieję, że wam się spodobał ;) Pozdrawiamy i czekamy na komentarze,

Nina i Asia xoxo

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 16

*Angel*

 
W ten poniedziałkowy ranek obudziłam się z uśmiechem na twarzy, który jak szybko się pojawił tak szybko znikł. Dziś jest pierwszy dzień szkoły i jakoś nie uśmiecha mi się, żeby tam iść. Leniwie zwlokłam się z łóżka po czym ubrałam białą bluzkę i czarną spódniczkę. Zabrałam jeszcze torbę z książkami i pomaszerowałam do kuchni na śniadanie. Po skończonym posiłku pożegnałam się z uśmiechniętymi od ucha do ucha rodzicami by następnie udać się do szkoły. Tam odbył się krótki apel po czym wszyscy rozeszli się do klas. Na pierwszych zajęciach usiadłam sama  pierwszej ławce i kompletnie nie słuchając nauczycielki patrzyłam się  rozciągający za oknem krajobraz rozmyślając o Kendallu. Ciekawe co teraz robi? I czy tęskni za mną tak bardzo jak ja za nim tęsknię. Jak ja bym chciała się do niego przytulić i usłyszeć jego głos..
- Panienko Tarver…  Angelko! – zza myśleń wyrwał mnie głos nauczycielki
- Tak słucham? – powiedziałam ledwo przytomna
- Jaka jest odpowiedź na moje pytanie? – spytała srogo
- Emm.. ale ja.. – kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć
- Panienka nie słuchała prawda? – posłała mi złowrogie spojrzenie.
-Ale.. – czułam spojrzenia wszystkich uczniów na sobie i słyszałam ciche śmiechy. Serce zaczęło mi szybciej kołatać i zaczęło robić mi się strasznie gorąco.
- Proszę wyjść! I wrócić, kiedy będzie panienka zainteresowana lekcją. – wskazała ręką na drzwi. Cała klasa wybuchła śmiechem a ja ze łzami w oczach wybiegłam z klasy przed budynek szkoły. Usiadłam na ławce i  trzęsącymi się rękoma wyciągnęłam tabletkę na uspokojenie, którą chwilę później połknęłam. Zaczęłam brać głębokie oddechy by choć trochę się opanować. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam przepiękną dziewczynę o kasztanowych włosach i czekoladowych tęczówkach. Ubrana była dokładnie jak prawnik a w rękach niosła stos książek, które ją praktycznie przeważały. Nagle podbiegł do niej jakiś koleś , który ją popchnął i wszystkie jej książki spadły na ziemię. Chłopak uciekł śmiejąc się , a dziewczyna zaczęła nerwowo zbierać książki. Od razu do niej podbiegłam i pomogłam jej je pozbierać. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona i spytała :
- Emm.. dlaczego mi pomagasz?
- Wiem jak to jest, kiedy cała szkoła jest przeciwko tobie. – odpowiedziałam patrząc dziewczynie w oczy
- Pierwsze zajęcia z panią Mitchel ? – spytała wskazując na moją twarz. Nawet nie zwróciłam uwagi, że jestem cała upłakana. Dziewczyna podała mi chusteczkę, którą wytarłam policzki od łez. –Jestem Alice.
- Angelika, ale możesz do mnie mówić Angel. – uśmiechnęłam się do brunetki – Może wyskoczymy gdzieś po szkole?
- Nie wiem czy to dobry pomysł.. muszę się uczyć. – dodała
- Oj weź wyluzuj! Mamy jeszcze czas na naukę. – zaśmiałam się
- No dobrze.. spotkajmy się w tej kawiarence przy szkole. Do zobaczenia Angel! – pomachała mi i ruszyła w kierunku szkoły
Sama nie wierzę, że to powiedziałam! „Mamy czas na naukę” . Ja, Angel? Ten kujon? Kendall i chłopaki bardzo mnie zmienili przez te wakacje. Dzięki nim mam zupełnie inne podejście do życia i nie boję się już podjąć ryzyka.

*Oczami Leny*

Leżałam na leżaku w ogrodzie i czytałam książkę. Jutro mija tydzień od kąd Angel wyjechała. Brakuje mi jej. Jednak rozmowy przez telefon to nie to samo. Myślałam nawet nad tym aby pojechać do Wichita. Odwiedziłabym tatę i braci. Chłopaki znów jeżdżą do studia, Justine pracuje, a mi się nudzi samej w tak wielkim domu. Nagle ktoś zakrył mi oczy.
-Zgadnij kto to- usłyszałam znajomy głos.
-Hym... Carlos?-zaśmiałam się. Dobrze wiedziałam że to on. Na potwierdzenie moich słów Latynos mnie pocałował.
-Co czytasz?- spytał zabierając mi książkę  z rąk.
-"Pamiętniki Wampirów" - westchnęłam
- I tak ci się to spodobało że od kilkunastu minut czytasz tą samą stronę co?-  Latynos usiadł mi na kolanach.
-A ty nie powinieneś być w studiu?- zdziwiłam się patrząc na zegarek.
-Powinienem, aleee Gustavo wypadło jakieś ważne spotkanie i zwolnił nas wcześniej do domu. Niestety przez to jutro nie będzie nas cały dzień- wytłumaczył mi. Współczuje im. Gustavo ich jutro pożądnie wymęczy.
-Ooo.. moje biedactwo- pogłaskałam go po policzku. Po jego oczach widziałam, że ma mi coś jeszcze do powiedzenia.
-Idę z Jamesem na siłownię. Przyłączysz się?- spojrzał na mnie błagalnie. I jak tu odmówić takiemu słodziakowi hę?
-Wezmę rzeczy i możemy iść- cmoknęłam go i zwaliłam z leżaka. Udałam się do mojego pokoju. Ze smutkiem spojrzałam na puste łóżko Ang. Podeszłam do szafy. Spakowałam do plecaka różową bokserkę i szare, krótkie spodenki, telefon, butelkę wody oraz ręcznik. Związałam włosy w kucyk i ubrałam wygodne buty. Kupiłam je kiedyś specjalnie do ćwiczeń. Miałyśmy chodzić z Ang na fitnes jednak nic z tego nie wyszło. Gotowa wyszłam na zewnątrz. James i Carlos czekali już w aucie. Po 20 min jazdy bylismy na miejscu. Moim oczom ukazał się duży budynek. W środku znajdował się nowoczesny basen, oblrzymia siłownia i klub fitnes.
-No Lenka, basen czy fitnes?- spytał James podchodząc do kasy.
-Siłownia- odpowiedziałam mu z uśmiechem na twarzy.
-Lenuś, jesteś pewna? Jeszcze sobie coś naciągniesz-  do Jamesa dołączył Carlos.
-Nie do wiary. Obydwoje we mnie nie wierzycie- splotłam ręce na piersi.
-No wiesz jesteś dziewczyną i..- zaczął Maslow jednak mu przerwałam
-..i dlatego idę z wami na siłownię- dokończyłam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Trzy razy siłownia- Carlos zwrócił się do pani za blatem.
-Gratulacje- dziewczyna szepnęła do mnie gdy chłopacy poszli do szatni. Nie ma to jak kobieca solidarność. Z triumfem udałam się do damskiej szatni. Szybko się przebrałam. Na rękę załorzyłam specjalną opaskę, do której wsówa się telefon. Podłączyłam do niego słuchawki, zabrałam wodę, ręcznik i dołączyłam do chłopaków.
-Too.. od czego zaczynamy?- spytałam Jamesa.
-Od poznania naszego trenera- podszedł do nas Carlos z jakimś gościem. Bardzo umięśnionym gościem. -Lena to Alec nasz trener, Alec to Lena moja dziewczyna- przedstawił nas sobie
-Witam piękną panią w moich skromnych progach- przywitał się po czym jak dżentelmen pocałował mnie w dłoń.
-Miło mi- zarumieniłam się.
-To od czego zaczynamy?- spytał James
-Od rozgrzewki. Na bierznię! Raz, dwa!- krzyknął Alec. Postanowiłam robić to samo co oni. Udowodnię chłopakom, że dziewczyny wcale nie są takie słabe jak im się wydaje. Zaczęliśmy od truchtu powoli przyspieszając tempo. Po 20 min chłopacy byli cali spoceni ja natomiast wcale się nie zmęczyłam. Jednak bracia się na coś przydali. Pamiętam jak wiele razy spóźniałam się do szkoły przez tych debili. Biegi sprinterskie były u mnie na porządku dziennym.
-To co teraz? -spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Podciąganie na drążku-  odpowiedział mi Alec. Pierwszy był James. Podciągnął się ponad dwadzieścia razy. Carlos był tak zazdrosny, że uwiesił się na Jamesie robiąc mu dodatkowe obciążenie. Po paru podciągnięciach obaj spadli. Teraz przyszła kolej na Latynosa. Przez jego niski wzrost Alec musiał obniżyć mu drążek aby mógł do niego dosięgnąć. Carlos również podciągnął się ok. 20 razy po czym James chcąc wyrównać rachunki uwiesił się na nim. Latynos ledwo co się podniósł. Nie minęło 5 sekund jak runęli na ziemię. Teraz przyszła kolej na mnie. Bez rzadnego trudu podciągnęłam się prawie 40 razy. Chłopcy byli bardzo zdziwieni.
-No leniuchy, robimy pompki!- krzyknął na nich Alec. Oni jak posłuszne pieski wypełnili jego polecenie. Mnie jakoś nie ciągnęło do pompek. Usiadłam na plecach Carlosa i wytarłam ręcznikiem pot z czoła.
-Ej! To nie fair!- jęknął Latynos. Alec natychmiast zareagował. Usiadł na Jamesie. Biedny brunet załamał się pod takim ciężarem i rozłożył się na podłodze. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Zrobiliśmy jeszcze kilka ćwiczeń po czym zmęczeni poszliśmy do szatni się przebrać. Wychodząc chwyciłam Losa za rękę. Na dworze zaczął padać deszcz lecz mi nie specjalnie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie. Odświeżyłam się trochę. Siadając do auta zuważyłam fotoreporterów pochowanych w krzakach. Już widzę te artykuły w jutrzejszych gazetach...

*Angel*
 

Po powrocie ze szkoły odrobiłam w domu tylko lekcje by popędzić na spotkanie z Alice. Dziewczyna czekała już na mnie w umówionym miejscu. Przywitałam się z brunetką po czym zgodnie zamówiłyśmy sobie po szklance soku pomarańczowego. Dziewczyna promieniała radością , co udzieliło się także mnie.
- Ależ masz dziś dobry humor! – stwierdziłam
- Dzięki tobie. – odparła uśmiechając się szczerze do mnie
- Nie rozumiem. – zdziwiłam się
- Chodzę do tej szkoły od dwóch lat i jeszcze nigdy nikt nie był dla mnie tak miły jak ty. – wyjaśniła, a mi zrobiło się tak jakoś ciepło na sercu
- W takim razie bardzo mi miło. – dodałam po czym chwilę później pojawił się kelner z naszym zamówieniem. Odstawił na stolik szklanki z sokiem po czym przelotnie uśmiechnął się do Alice.
- Ehh.. Widziałaś to?! Co to miało być? Ten koleś jest bezczelny! – oburzyła się
- Hey, wyluzuj. To tylko niewinny uśmiech. – powiedziałam będąc zdziwiona dlaczego dziewczyna się tak zachowała – Może spodobałaś mu się? Idź i się z nim umów!
- Ja nie chodzę na randki. Nie mam czasu na chłopaków. – oznajmiła z widoczną powagą na twarzy
- Co jest? Dlaczego nagle stałaś się taka poważna? – nadal jej nie rozumiałam. 
- Angel po prostu musisz wiedzieć, że ja taka już jestem. Poważna, nic nigdy mi się nie podoba, mam niskie mniemanie o sobie i dlatego nikt się ze mną nie chce przyjaźnić.. Pewnego dnia ty też będziesz miała mnie dość.. – wymamrotała smutno.
- O nie kochana! Teraz kiedy Cię już poznałam nie uwolnisz się ode mnie. – posłałam jej uśmiech -  A co do twojej pewności siebie to spróbuję ją jakoś podbudować.
- Dziękuję Angel, że to dla mnie robisz.. – ucieszyła się
- Od tego są przyjaciółki. – dodałam po czym dziewczyna mocno mnie uściskała – Mam pomysł! Może udamy się na shopping?
- No nie wiem.. – próbowała się wymigać
- Oj no weź.. Będzie fajnie! Obiecuję. – dodałam z uśmiechem. Dziewczyna jednak dała się przekonać i po wypiciu naszych napoi ruszyłyśmy na miasto. Spędziłyśmy tam resztę popołudnia odwiedzając wszystkie napotkane sklepy. Wydałyśmy wszystkie pieniądze, które miałyśmy przy sobie. Bawiłam się świetnie i po Alice też dało się zauważyć, że jej się podobało.
- Dziękuję Angel za dzisiaj!  - odparła kiedy się żegnałyśmy
- Oh nie ma sprawy. – dodałam po czym uściskałam dziewczynę na pożegnanie
- Do zobaczenia jutro! – powiedziała po czym odeszła a ja pomaszerowałam w stronę mojego domu. Wyciągnęłam klucz z torebki po czym otworzyłam drzwi i miałam już wchodzić kiedy poczułam ciepły oddech na mojej szyi. Zamarłam po prostu. A w głowie miałam same czarne scenariusze. Mój „zabójca” objął mnie w tali po czym przyciągnął mnie do siebie. Zrobiło mi się słabo i już traciłam równowagę, kiedy usłyszałam głos Liama :
- Cześć Ang. – kamień spadł mi z serca. Chłopak widząc moją minę zaczął się głośno śmiać
- To nie było śmieszne! Zawału bym przez ciebie dostała! – wydzierałam się uderzając w chłopaka torbami
- Jestem aż taki straszny? – humor go nie opuszczał
- Co ty tu robisz? – zmieniłam temat
- Dawno się nie widzieliśmy , więc postanowiłem Cię odwiedzić. – podszedł bliżej do mnie – Tęskniłem.. – dodał zakładając mi kosmyk włosów za ucho. Spanikowałam i odwróciłam wzrok by spostrzec za Liamem kogoś, kogo się w ogóle nie spodziewałam...

*Oczami Leny*

Następnego dnia wstałam pierwsza. Dyskretnie zarezerwowałam bilet do Wichita na dziś wieczór. Ubrałam się i udałam do kuchni. Zrobiłam górę naleśników dla chłopców. Po paru minutach wpadli do kuchni jak huragan i wszystko zjedli.  Carlos dał mi buziaka i pobiegli do studia. Podejrzewam, że zaspali.
-Lena, muszę ci coś powiedzieć- zaczęła niepewnie Justine.
-Słucham cię- usiadłam naprzeciwko niej z kubkiem herbaty w ręce.
-Wracam do Dallas. Tam mam rodzinę, przyjaciół, praca też się znajdzie, a tutaj trzyma mnie jedynie Logan. I tak wiem, że nic z tego nie będzie. On jest moim przyjacielem i nikim więcej, także lepiej jak tak zostanie- wydusiła.
-Dobrze, rozumiem. Kiedy wyjeżdżasz?- spytałam
-Za godzinę mam samolot. Zadzwoniłam już po taksówkę- przyznała.
-Nie pożegnasz się z chłopakami?- zdziwiłam się
-Nie lubię pożegnań. Przekaż im to- podała mi kopertę, zapewne z listem. W tym samym czasie pod dom podjechała taksówka. Justa pobiegła szybko po walizkę.
-Papa. Obiecaj, że będziemy rozmawiać na skypie- przytuliłam ją mocno
-Obiecuje. Pa- wsiadła do auta i odjechali. Wróciłam do środka. Wsypałam karmę Sydney i Fox'owi. Położyłam na swoim łóżku walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Zajęło mi to zaledwie dwoe godzinki. Następnie zabrałam się za przyżądzenie obiadu. Poszpyrałam trochę w przepisach i znalazłam dość prosty sposób na zrobienie lasagne. Chłopy będą zachwyceni ^^ Wyjęłam z szafek wszystkie składniki i zaczęłam gotować. Akurat gdy wyciągałam gotową potrawę wrócili chłopcy.
-Mmm.. pysznie pachnie- weszli do kuchni. Nałożyłam każdemu po kawałku i zaczęliśmy jeść.
-Słuchajcie, wyjeżdżam dzisiaj wieczorem- oznajmiłam. Carlos aż się zaksztusił.
-Co? Gdzie?- spytał James.
-Do Wichita. Jadę na tydzień odwiedzić rodzinę. Wy i tak całe dnie siedzicie w stidiu a mi się nudzi samej- wytłumaczyłam
-Jadę z tobą!- wyrwał się Kendall
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Angel chyba jest zajęta- stwoerdziłam
-A kto mówi że ja do Ang.. chcę pdwiedzić mamę- zaczął się wykręcać blondyn- Prooszę!
-No dobra- zgodziłam się. Schmidt pobiegł się spakować. Po obiedzie Carlos odwiózł nas na lotnisko. Przyszedł czas na pożegnanie.
-Obiecaj, że będziesz do mnie codziennie dzwonić- Latynos położył mi ręce na ramionach.
-Obiecuję. Musimy już iść- przytuliłam go mocno.
-Kocham cię- chłopak mnie pocałował. Gdy Kendall nas od siebie oderwał zdążyłam dać Carlosowi tylko kopertę od Justine. Usiedliśmy w samolocie. Podróż minęła na tyle spokoknie na ile może mijać z Kendallem. Po wylądowaniu wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do domu. W Wichita było późne popołudnie. Widziałam, że blondyna coś męczy.
-Idź do niej- westchnęłam. On naprawdę kocha Angel. Schmidt zostawił bagaże na trawniku i pobiegł do mojej przyjaciółki. Zabrałam swoje rzeczy i weszłam do środka. To co tam zobaczyłam strasznie mną wstrząsnęło. Mój tata kochał się z jakąś babką na kanapie w salonie....

~~*~~

Witajcie! Dawno nas tu nie było ale mamy nadzieję że długość rołzdziału wam to wynagrodzi. Bardzo prosimy o szczere komentarze. Dla was to kwestia kilku sekund a dla nas to ogromna motywacja :) Pozdrawiamy,

Asia i Nina ;*

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 15

Rozdział 15

*oczami Leny*

Ciemność, wszędzie ciemność! I nagle... obudziłam się z krzykiem. A wię ten wypadek, to był tylko sen? Uff... jak ja bym chciała przytulić się teraz do Carlosa albo Angel. Tak bardzo mi ich brakuje. Może zbyt gwałtownie postąpiłam? Powinnam wybaczyć Losowi. Spojrzałam na ekran telefonu. 5:45. No nieźle. Nie miałam ochoty na dalsze spanie. Wstałam powoli z łóżka i zawlokłam się do łazienki. Krótki prysznic dobrze mi zrobił. Ubrałam się szybko i już byłam w kuchni. Zrobiłam sobie kakao i usiadłam na kanapie w salonie. Opróżniłam cały kubek i zrobiłam się senna. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

*oczami Carlosa*

Obudziły mnie jakieś hałasy w kuchni.
-Ciekawe kto tak wcześnie rano robi sobie śniadanie- mruknąłem. Poleżałem jeszcze 10 min ale nie umiałem dalej zasnąć. Wstałem więc i ubrałem pierwsze lepsze ciuchy. Podreptałem do salonu. Chciałem włączyć TV ale zauważyłem Lenę śpiącą na kanapie. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten słodki widok. Przykryłem ją kocem i umyłem kubek, który stał na stole. Zabrałem Sydney i udałem się do supermarketu, gdyż nasza lodówka dosłownie świeci pustkami.

* Angel*
 
Rodzice na mój widok bardzo się ucieszyli i zaczęli mi opowiadać jak będzie cudownie w studiach, jednak ja nie podzielałam ich entuzjazmu, więc poszłam do siebie do pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam bezczynnie wgapiać się w sufit. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu, którego od razu odebrałam.
- Słucham?
- Cześć Ang. – po drugiej stronie odezwał się Kendall
- No hey. – powiedziałam podrywając się  do pozycji siedzącej
- Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że dzwoniłem do Leona i go przeprosiłem.. – odparł skruszony
- Tak? To świetnie.. Dobrze się zachowałeś. – stwierdziłam
- Co jest z tobą? Dlaczego jesteś taka smutna? – spytał
- Ja smutna? Niee.. wydaje Ci się.
- Za dobrze Cię znam, żeby mogło mi się wydawać. – powiedział z przekonaniem, ale miał rację on zawsze wie kiedy coś mi jest.
- Ja po prostu jestem szczęśliwa, że idę na studia prawnicze. – skłamałam
- Kłamiesz.. – czy on wszystko musi wiedzieć?!
- Dobra masz mnie.. nie mam najmniejszej ochoty iść na te studia. – przyznałam
- Więc, w czym problem?  Zrezygnuj. – chłopak nie widział problemu
- Kendall ty nie rozumiesz. Ja nie mogę tego zrobić! Moi rodzice już od dawna to planowali, nie mogę teraz od tak im się sprzeciwić.
- Angel, nie pozwól, aby ktokolwiek mówił Ci co masz robić ze swoim życiem. – blondyn zawsze wiedział co mówi, nigdy nie rzucał słów na wiatr
- Co to jam niby robić twoim zdaniem?
- Zrób to co dyktuje Ci serce.. – dodał  - Jeśli zdecydujesz się na szkołę muzyczną to wracaj do L.A.
- Do Ciebie? – po co ja to wgl. Powiedziałam?!
- Szczególnie do mnie. Ang ja naprawdę żałuję tego jak postąpiłem.. Proszę Cię wróć do mnie! – powiedział błagalnym głosem
- Kendall mieliśmy zostać tylko przyjaciółmi.. – zaszkliły mi się oczy
- Wiem, ale ja nie ja tak nie potrafię! Jesteś, dla mnie kimś ważniejszym niż tylko przyjaciółką!
- Nie chcę do ciebie wracać.. – powiedziałam ledwo słyszalnie po czym rzuciłam szybkie „ Pa Kendall” i rozłączyłam się słysząc „ Kocham Cię” .
- Ja też Cię kocham.. – dodałam po skończeniu rozmowy, po czym odłożyłam telefon na szafkę i dałam upust emocjom. Co ja mam teraz zrobić ze swoim życiem?

*Lena*

Po południu, gdy chłopacy wrócili ze studia, zaproponowali aby jechać na plażę. Wszyscy się zgodzili. Pobiegłam do swojego pokoju i założyłam moje białe bikini, a na to zwiewną sukienkę w kwiaty. Zgarnęłam do torby wszystkie potrzebne rzeczy i stawiłam się na dole. Jechaliśmy dwoma samochodami. W jednym byli James, Logan i Justine, a w drugim ja, Kendall i Carlos. Pozwoliłam aby chłopacy usiedli z przodu a ja zajęłam tyły. Nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę z Losem. Muszę przemyśleć parę spraw. Na miejsce dojechaliśmy dość szybko. O dziwo nie było aż takich dużych korków, co jest dziwne o tej godzinie w Los Angeles. Za to na plaży było dość dużo ludzi. Znaleźliśmy sobie miejsce i rozłożyliśmy koce. Logan z Jamesem od razu pobiegli do wody.
-Kendi, posmarujesz mi plecy?- zwróciłam się do blondyna.
-Jasne. Podaj krem- zgodził się. Carlos odszedł kawałek dalej. Usiadł na piasku i gapił się w swoje stopy. Wzdrygnęłam się gdy poczułam zimny krem na rozgrzanych ramionach. Dłonie Kendalla delikatnie masowały moje plecy co pozwoliło mi się odprężyć.
-Powinnaś z nim pogadać- zaczął blondyn
-Wiem. Ale postaw się na moim miejscu. Jak ty byś się zachował w takiej sytuacji?- mruknęłam
-Pewnie tak samo jak ty. Jednak Carlos to mój przyjaciel i wiem, że bardzo żałuje tego co zrobił. Wystarczy na niego spojrzeć. Przestał się uśmiechać, chodzi przybity i nie ma ochoty na zabawę- westchnął
-Mógłby przynajmniej mnie przeprosić- stwierdziłam
-Owszem, mógłby. Ech.. jemu zależy na tobie i boi się, że jeśli coś zrobi to straci cię już na zawsze- wytłumaczył mi Kendall
-Dzięki- pocałowałam go w policzek
-Nie ma sprawy. Gotowe- oddał mi butelkę z kremem
-A co z tobą i Angel?- spytałam
-Szkoda gadać. Dzwoniłem do niej rano- podrapał się po karku
-I?
-I chyba nie jest dobrze- odparł zrezygnowany
-Posłuchaj, wynagrodzę wam to co zrobił Carlos. Nie rezygnuj z Angel j dalej proś ją aby do ciebie wróciła a ja zajmę się nią- zaproponowałam
-Dzięki za pomoc. Doceniam to co dla nas robisz- uśmiechnął się Schmidt i dołączył do chłopaków. Wzięłam kilka głebokich wdechów i usiadłam koło Carlosa. Panowała między nami niezręczna cisza, którą w końcu przerwał Latynos.
-Jesteś bardzo zła?
-Byłam.
-A teraz?
-Przeszło mi. Zrozumiałam kilka rzeczy i wiem już, że chciałeś dobrze.
-Taa.. Byłem głupi. Mogłem przyjść z tymi zdjęciami pierwszo do ciebie a potem do Kendalla a nie.. przeze mnie się rozstali. Jest mi strasznie przykro z tego powodu. Przepraszam jeśli cię zaniedbywałem. Widocznie nie dorosłem jeszcze do prawdziwego związku.
-Szkoda, bo chciałam ci powiedzieć, że ci wybaczam ale skoro nie chcesz związku...- miałam już wstać jednak Carlos chwycił mnie za rękę.
-Na prawdę?
-Tak. Kocham cię i chcę być z tobą- spojrzałam mu w oczy
-Też cię kocham- szepnął i delikatnie mnie pocałował.
-Kto pierwszy w wodzie ten wygrywa!- krzyknął i już go nie było. Pobiegłam za nim do wody. Zapowiada się przyjemny dzień na plaży ;)

***

Wybaczcie nam tą długą nieobecność i krótki rozdział ale wiecie... Święta, koniec semestru i masa nauki. Obiecujemy się poprawić ;) Prosimy o szczere komentarze, bo to na prawdę motywuje do dalszego pisania.

Całuski,
Nina i Asia ;*

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 14

*oczami Leny*

Przez całą imprezę nie odzywałam się do Angel. Ja tu się staram żebyśmy spędzały jak najwięcej czasu razem, jak za dawnych lat, a ona mi nawet nie chce powiedzieć że ma chłopaka?! O nie! Ja się w to nie bawię.
-Lenka rozchmurz się- wtulił się we mnie Carlos
-Nie mam nastroju na zabawę... możemy wracać do domu?- spojrzałam na niego błagalnie
-Jest aż tak źle? Przecież my też im nie powiedzieliśmy o tym że jesteśmy parą. Widocznie mieli jakiś ważny powód- próbował mnie przekonać
-Ale to nie jest pierwszy raz! Powiedz mi co ja jej takiego zrobiłam że ona mi już nie ufa, co?- zaszkliły mi się oczy
-Nie wiem. Proszę cię tylko nie rób z igły widły bo jeszcze wszystko pogorszysz. Porozmawiacie sobie jutro i będzie po staremu- pocałował mnie w policzek.
-Weź już nic nie mòw bo wcale mi nie pomagasz- mruknęłam i udałam się w stronę auta. Po paru minutach przyszedł Latynos i w całkowitej ciszy pojechaliśmy do domu. Tam jeszcze nikogo nie było. To nawet dobrze. Weszłam do pokoju mojego i Angel i spakowałam większość swoich rzeczy. Przeniosłam je do pokoju Justine i tam też miałam zamiar spać. Wykąpałam się i przebrałam w piżamę. Jakoś nie miałam ochoty rozmawiać z Carlosem ale też nie chciało mi się spać. Myślałam o tym wszystkim co stało się na imprezie i doszłam do wniosku, że niepotrzebnie się wkurzyłam. Jutro przeproszę Angel. Do pokoju wszedł Logan z Justą na rękach.
-Lena?- zdziwił się
-Pokłóciłam się... a z resztą, nie ważne. Weź ją do siebie, na pewno się ucieszy- uśmiechnęłam się delikatnie
-Co?- zdziwił się brunet
-No przecież widzę jak na nią patrzysz. Skorzystaj z okazji.
-Eee.. dzięki- uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju. Spowrotem położyłam się na łóżku. Po ok. godzinie zasnęłam. Obudziłam się po 10 am. Odświerzyłam się i ubrałam w TO. Poszłam do kuchni. Na stole stał talerz kanapek i jajecznica a obok leżała karteczka.

"JESTEŚMY W STUDIU, JUSTA NA ZAKUPACH, ANGEL Z NAMI.

CARLOS"

Tiaa.. mógłby się bardziej postarać. Niby jest moim chłopakiem ale mam wrażenie, że nagle sobie odpóścił. Już jako przyjaciel był lepszy... mniejsza z tym. Skoro wszyscy mnie zostawili to po co mam siedzieć sama w domu? Trzeba wyjść na świerze powietrze! Zadzwoniłam po Leona i umówiłam się z nim w centrum.
-Hejka! - przytuliłam go na powitanie
-No siema młoda- poczochrał mi włosy
-Nie lubię jak tak do mnie mówisz- warknęłam
-Wiem, dlatego to robię- zaśmiał się
- Choć! Pomożesz mi wybrać kilka rzeczy- zaciągnęłam go do mojego ulubionego sklepu z ciuchami. Kupiłam sobie spódniczkę, sukienkę, dwie bluzy (1,2) , 3 pary butów (1,2,3) i strój kąpielowy.
-Dzięki Leoś- dałam mu buziaka w policzek gdy wychodziliśmy z centrum.
-Nie ma sprawy ruda.
-A jak tam twój serial?
-Bardzo dobrze. Niedługo kręcimy drugi sezon.
-Fajnie. A powiedz mi jeszcze, masz kogoś?
-Nie..
-No weź! Na pewno jest jakaś dziewczyna- dopytywałam
-Eh.. jest, ale nie dziewczyna. Chłopak- westchnął
-Ty jesteś...?- zdziwiłam się
-Od 1,5 roku jestem gejem- przyznał
-I ja nic o tym nie wiem? Leoś!- udałam oburzenie i po chwili oboje pękaliśmy ze śmiechu. Leon odprowadził mnie do domu. Zaprosiłam go do środka ale przypomniało mu się że miał coś załatwić. Pożegnaliśmy się i weszłam do domu. Przy drzwiach przywitała mnie Sydney i Fox. Pogłaskałam chwilę psiaki i udałam się do salonu. Carlos ,Logan i James grali na konsoli a Justa grzebała coś w laptopie.
-Heej- przywitałam się
-Siema- odpowiedziała mi tylko Justa.
-Jest może Angel?- spytałam
-Nie, wyszła gdzieś przed chwilą- odparła blondynka. Zaniosłam zakupy do swojego pokoju.
-Lenka! Powinnaś coś zobaczyć!- zawołała mnie Justa. Usiadłam koło niej i spojrzałam w ekran laptopa. Na jednej ze stron plotkarskich pojawił się artukuł o mnie i Leonie.

" Z ostatniej chwili! Znajoma zespołu Big Time Rush, nie jaka Lena Smith, spędziła dzisiejszy poranek u boku znanego aktora Leona, z serialu "Violetta". Zrobione przez nas zdjęcia i ich zachowanie wskazują na to, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń. Zobaczcie sami i powiedzcie nam co o tym myślicie!"

-No pięknie- westchnęłam- Już po mnie...
-Co tam macie?- zainteresował się Carlos
-Niic takiego, kolejne plotki o Justinie Bieberze- skłamała Justa
-Pokarzcie!- Latynos zabrał nam laptopa i przeczytał szybko artykuł.
-Lenaaa, wyjaśnisz mi to?- spojrzał na mnie gniewnie. Wiedziałam że mocno się wkurzył ale nie dawał tego po sobie poznać.
-Leon to mój przyjaciel z dzieciństwa. Byliśmy dzisiaj na zakupach i to wszystko- wzruszyłam ramionami.
-Na pewno?- dopytywał
-Tak. Zazdrosny?- przyjrzałam mu się uważnie
-Nie- uciął krótko i wrócił do gry.
-W porządku, ignoruj mnie, ale jakby co to miej pretensje do siebie a nie do mnie- mruknęłam na tyle głośno, że na pewno to usłyszał.
-Lena! O co ci teraz chodzi?- rzucił joystickiem i wstał.
-O nic..- wywróciłam oczami
-Wszyskie kobiety takie są?- wkurzył się.
-Co ty masz do kobiet?- wtrąciła się Justa
-Idę na spacer! -warknął Latynos i wyszedł.
-Złość piękności szkodzi!- krzyknęłam za nim
-Czemu ty go tak traktujesz?- spytał mnie James
-Jak?
-Robisz mu awantury z byle powodu
-Za to on zachowuje się tak jak by mnie nie znał! Już jako przyjaciel był lepszy- odpowiedziałam mu i zamknęłam się w swoim pokoju. Przeniosłam tu spowrotem swoje rzeczy. Siedziałam na łóżku słuchając muzyki i czekałam aż wróci Angel.

*oczami Carlosa*

Zdenerwowany wyszedłem z domu. Ja nie rozumiem o co jej chodzi! Przecież się staram... Udałem się do parku. Pochodziłem trochę alejkami, posiedziałem na ławce, przemyślałem kilka spraw i postanowiłem wrócić do domu i przeprosić Lenę. Nagle w pobliskiej restauracji zauważyłem Angel. Podeszłem trochę bliżej. Siedziała przy stoliku z tym kolesiem co był na mieście z Leną i jakąś starszą panią. Wyciągnąłem telefon i zrobiłem im pare fotek. Już miałem odchodzić kiedy się pocałowali. Oczywiście uwieczniłem to na zdjęciu. Ten chłopak chyba mnie zauważył bo pokazywał na mnie palcem. Na szczęście zdążyłem uciec za nim Ang się obróciła. Pobiegłem prosto do Kendalla. Siedział u siebie w pokoju i grał na gitarze.
-Stary! Nie uwierzysz co widziałem!- podałem mu swój telefon
-Po co mi to dajesz?- zdziwił się blondyn
-Zobacz jakie zdjęcia zrobiłem- Schmidt przejrzał wszystko dokładnie
-Co?! Ja tego tak nie zostawie! Gdzie to było!?- wkurzył się
-W tej restauracji przy parku- odparłem szybko
-Dzięki!- rzucił we mnie telefonem i już go nie było. Mam nadzieję że dobrze zrobiłem pokazując mu te zdjęcia...

*Kendall*
 
Obudziłem się jakoś po 7. Angel jeszcze słodko spała. Z uśmiechem na ustach pocałowałem ją w czoło po czym po cichu wstałem, ubrałem się i poszedłem do kuchni zrobić śniadanie dla mojej ukochanej. W kuchni zastałem Maslowa pijącego kawę. Rzuciłem szybkie „cześć” i przystąpiłem do robienia śniadania. Przygotowałem kanapki z szynką, pomidorem nalałem soku pomarańczowego do szklanki i położyłem ją na tackę.
- Hmm.. co by tu jeszcze? – mruknąłem pod nosem – Wiem! Ciasteczka czekoladowe z orzechami.
-  Nie sądzę. Ang ma uczulenie na orzechy. – dodał James. Poczułem się trochę zażenowany, że tego nie wiedziałem. – A właściwie mógłbyś jakiegoś kwiatka jej dać. Wiesz, żeby było bardziej romantycznie..
- Myślisz? To może róże? – Eh.. co to ma być? Za kogo on się uważa?
- Ang nie znosi róż, woli stokrotki , ale to twój wybór.. – ewidentnie ze mnie kpił
- Wiesz co wkurzasz mnie! Myślisz, że wiesz co jest dla niej najlepsze, bo co? Bo byliście blisko?
- Tak, dokładnie tak uważam.
- Może i wiesz o niej wszystko, ale to przez ciebie była wyśmiewana przy całej szkole..  – dodałem a Maslow spojrzał na mnie poważnie po czym wściekły wyszedł z pomieszczenia. Wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić a następnie wziąłem tackę w ręce i poszedłem z powrotem po pokoju. Tam usiadłem lekko na łóżku i zacząłem budzić Ang całując ją w policzek. Dziewczyna szybko otworzyła oczy po czym uśmiechnęła się na mój widok.
- Śniadanie do łóżka dla pani. – powiedziałem podając jej tackę
- Ojej.. Kendall dziękuję jesteś kochany. – pocałowała mnie w policzek i zaczęła jeść – Jaki jest haczyk?
- Pff..co jaki haczyk?
-Zawsze jest jakiś
- No dobra.. musimy iść do studia.
- Ehh.. myślałam, że ten dzień spędzimy razem.. – zrobiła minkę smutnego psiaczka, szczerze mówiąc jakoś nie potrafię być nie ugięty , gdy to robi...
-  Nie mogę tego odwołać.. ale jeśli chcesz możesz iść z nami.
- Okey! – przytuliła mnie – Nie chcę być daleko od mojego blondynka.. – powiedziała będąc kilka centymetrów od mojej twarzy
- A ja nie chcę być daleko od mojej słodkiej Anguś. – powiedziałem a dziewczyna się tak strasznie słodko uśmiechnęła <3 Tak, wiem , że jestem już mężczyzną i wgl , ale te jej minki są takie słodkie^^
Godzinę później..
 
*Angel*
 
-  We'll show 'em all that we're much better together (together)
The love we got is so untouchable..
 
- Dobra chłopaki to tyle na dziś. Dzięki! – powiedział jakiś koleś i chłopacy wyszli z tego pomieszczenia gdzie śpiewali.
- Tooo jak może pójdziemy gdzieś na kawę? – spytał Kendall kładąc ręce na moich biodrach
- Kawę i ciastko! – dodałam z uśmiechem, bo cieszyłam się że w końcu skończyli nagrywać. Minęła godzina a czułam się jakbym wieczność na nich czekała.
- Dobrze kawę i ciastko. – chłopak odwzajemnił uśmiech , chwycił mnie za rękę i poszliśmy do pobliskiej kawiarni, gdzie blondyn złożył zamówienie. Potem usiedliśmy do i pochłonięci rozmową wypiliśmy i zjedliśmy zamówione rzeczy. Cieszy mnie fakt, że mam z Kendallem taki dobry kontakt. Wspaniale się dogadujemy i jak dotąd nie mieliśmy jeszcze ani jednej sprzeczki.  Siedzieliśmy naprzeciwko siebie , Kendall złapał mnie za rękę i spytał :
 
- Skarbie wiesz, że cię kocham?
- Ja ciebie też <3 – dodałam i po chwili usłyszałam męski głos :
- Ang? Angelika? – spojrzałam przed siebie i ujrzałam Leona
- O Matko! Leon! – rzuciłam się chłopakowi na szyję
- Co za spotkanie prawda? – chłopak usiadł obok mnie . Po minie Kendalla mogłam stwierdzić, że się trochę wkurzył.. on jest taki słodki kiedy się złości J
- Leon to jest Kendall mój chłopak, Kendall to jest Leon mój przyjaciel. – Leon wyciągnął rękę do Kendalla a ten niechętnie ją uścisnął
- Ale opowiadaj co u ciebie? – spytałam
- A wiesz dawno się nie widzieliśmy więc dużo się zmieniło. Nadal śpiewam i gram w serialu.
- Naprawdę? Jej Leoś wspaniale, że ci się tak powodzi.. – przytuliłam bruneta, spojrzałam kątem oka na blondyna, który zdenerwowany unikał patrzenia na nas
- A co u ciebie się zmieniło?  Nadal chodzisz do szkoły muzycznej? – spytał
- Szkoły muzycznej? – Kendall zdziwiony spojrzał na mnie
- Angel była najzdolniejsza w całej szkole! – Leon jak zwykle musiał dodać swoje 3 grosze
- Nie przesadzaj Leon.  – zawstydziłam się trochę – Nie, nie chodzę już tam.
-  Szkoda, taki talent ma się zmarnować? Hej! Mam pomysł zaśpiewajmy coś!
- Ale co? Teraz? Tutaj? – zaszokował mnie tym
- A czemu by nie? Chodź. – chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę sceny. Obgadał coś z kelnerem po czym usiadł do pianina i zaczął grać piosenkę, którą kiedyś razem napisaliśmy – „Voy por Ti”( http://www.youtube.com/watch?v=_jYqhczcuXM) . Zaczął Leon a potem ja dołączyłam. Spojrzałam na Kendalla i jego wyraz twarzy nie był już wkurzony czy wściekły, ale taki bardziej sama nie wiem jak to nazwać.. taki chyba pełen podziwu dla mojego głosu. Uśmiechnęłam się ciepło do chłopaka i spuściłam głowę tak by włosy opadały mi na policzki, które były zarumienione. Po skończonej piosence grzecznie podziękowaliśmy bo potem zejść ze sceny i wrócić z powrotem do stolika, tym razem jednak usiadłam obok Kendzia.
- Byłaś świetna kochanie! – chłopak delikatnie musnął moje policzki, które ponownie zrobiły się czerwone
- Będziemy się już zbierać nie? - to pytanie skierowałam do blondyna, który pokiwał twierdząco głową , chwycił mnie za rękę i praktycznie wybiegliśmy z tej kawiarni, zdążyłam jeszcze rzucić „ Do zobaczenia Leon!”
- Kendall! Kendall zwolnij proszę. – wydzierałam się . Chłopak w końcu posłuchał mnie i się zatrzymał. Pociągnęłam go w jakąś ciemną uliczkę, gdzie nikogo nie było po czym przyparłam go do ściany, położyłam swoje ręce na jego policzkach i spytałam :
-Byłeś zazdrosny prawda?
- Pff..nie. – blondyn unikał mojego wzroku
- Spójrz na mnie proszę.. – chłopak wykonał prośbę i powiedział , kładąc ręce na moich biodrach:
- Jak cholera..
- Kendall kocham cię ponad wszystko i.. – chłopak mi przerwał :
- Wiem Ang, naprawdę. Ufam ci, ale po prostu nie mogę patrzeć kiedy koło ciebie jest jakiś inny koleś.
- Słodki jesteś kiedy się złościsz. – dodałam po czym lekko musnęłam usta chłopaka, a ten bez namysłu go odwzajemnił. Tą suuodką chwilę przerwał nam dźwięk mojego telefonu. Pośpiesznie wyjęłam telefon z kieszeni. Dzwonił Leon.
- Tak Leon? – powiedziałam a Kendall wywrócił teatralnie oczami
- Ang mam do ciebie prośbę.
- Słucham?
- Bo jest taka sprawa, że dziś przyjeżdża moja mama do L.A.
- Iii?
- No bo widzisz tak trochę wmówiłem jej , że mieszkam z narzeczoną no i ona chce ją poznać..
- Ale co ja mam z tym wspólnego? – zdziwiłam się a Kendall spojrzał na mnie podejrzliwie
- Mogłabyś udawać moją narzeczoną? Proszę tylko na jeden dzień..  – powiedział błagalnie. Co ja mam zrobić? Kendall jak się dowie to się wkurzy.. 
-  Jasne Leoś nie ma sprawy. To się zdzwonimy jeszcze Pa! -  dodałam i się szybko rozłączyłam
- Co chciał? – od razu spytał chłopak
-Em.. no.. pytał czy jeszcze kiedyś się spotkamy.. wiesz takie przyjacielskie sprawy. – „Przyjacielskie sprawy” matko co ja gadam? Po tym co mi Leon przed chwilą zakomunikował nie mogę się skupić. – Idziemy do domu?
- Okey. –  dodał i bez zbędnych słów pomaszerowaliśmy do domu. Po czym skłamałam Kendallowi, że mnie głowa boli i muszę się przejść. Oczywiście chłopak chciał iść ze mną, lecz udało mi się go grzecznie spławić.  Udałam się pod adres restauracji, który  wcześniej przysłał mi Leon. W środku on jak i jego mama zniecierpliwieni czekali już na mnie.
- Cześć kochanie! – podeszłam do chłopaka i dałam mu całusa w policzek
- Mamo to jest moja narzeczona Angelika. – uśmiechnęłam się lekko do kobiety po czym usiadłam obok Leona. To będzie długi wieczór..
 
*Kendall*
 
Ang poszła na spacer, a ja z nudów chwyciłem za gitarę i zacząłem sobie brzdąkać jakieś akordy. Nagle do mojego pokoju wpadł zdenerwowany Carlos.
- Stary! Nie uwierzysz co widziałem!- podał mi swój telefon
- Po co mi to dajesz? – zdziwiłem się
- Zobacz jakie zdjęcia zrobiłem. – spojrzałem na ekran telefonu a tam widniało zdjęcie Angel całującej się z tym całym Leonem
- Co?! Ja tak tego nie zostawię! Gdzie to było?! – byłem na maksa wkurzony! Jak ona mogła!
- W tej restauracji przy parku. – odparł szybko Latynos
- Dzięki.- rzuciłem Latynosowi telefon , wsiadłem w samochód i pojechałem do tej restauracji. Wściekły padłem do wcześniej wspomnianego miejsca i nie zwracając uwagi na to, że w lokalu jest mnóstwo gości podszedłem do stolika przy którym siedziała Angel i obściskiwała się z tym Leonem.
- Ang! Co ty do cholery robisz?! I to jeszcze z nim?! – zacząłem się wydzierać
- Kendall proszę cię nie denerwuj się.. To nie tak ja myślisz.. – o dziwo dziewczyna była bardzo spokojna
- Doprawdy? Miałaś iść na spacer a nie obściskiwać się z tym dupkiem!
- Kendall spokojnie.. – wtrącił się Leon i w tedy nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego
- Co pan wyprawia?! Proszę zostawić mojego syna!- jakaś starsza kobieta , która siedziała z nimi odciągnęła mnie tak że wylądowałem na ziemi – Przecież on jest gejem!
- Jak to? -  no teraz to mnie zamurowało..
- Mamo to ty wiesz? – Leon był nie mało zdziwiony jak ja.
-  Nie dało się tego nie zauważyć kochanie. – kobieta z uśmiechem przytuliła syna a Ang podeszła do mnie , pomogła mi wstać , chwyciła za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. Bez jakiejkolwiek rozmowy, wyjaśnień czy czegoś wsiedliśmy do auta i w ciszy pojechaliśmy do domu. Ang jako pierwsza weszła do salonu gdzie siedziała Lena i Justine.
- Co to miało być?! – nie zwracając uwagi na przyjaciółki Ang wściekła zaczeła się na mnie wydzierać
- Przepraszam bardzo to ty masz jeszcze do mnie pretensje?!
-  Już ci mówiłam, że to nie tak jak myślisz!
- Hej co się stało? Dlaczego się kłócicie? – wtrąciła się Lena
- Już ci mówię co się stało. Wielki pan Schmidt rzucił się na Leona! – jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wściekłej.
- Przyznasz, że miałem powód! Gdybyś mnie nie okłamała, że idziesz na ten cholerny spacer to nie byłoby tej całej  sytuacji.
- A co ci miałam powiedzieć? Że idę udawać dziewczynę Leona bo przyjeżdża jego mama, która myśli, że jej syn ma dziewczynę choć w rzeczywistości jest gejem? – powiedziała retorycznie
- Kurwa- wymamrotałem – Ale mogłaś mi przynajmniej o tym powiedzieć.
- Bo na pewno byś mi pozwolił. – dodała sarkastycznie i w tym momencie do salonu wszedł Carlos.
- I co już ci wytłumaczyła dlaczego całowała się z innym? -  spytał Latynos i stanął przy mnie zakładając ręce
- Carlos.. – chciałem coś powiedzieć, lecz Ang się wtrąciła :
- Zaraz a ty skąd.. – zamyśliła się – To ty mu nagadałeś tych bzdur!
- Bzdur? Mam zdjęcia, które mówią same za siebie! – chłopak pokazał Ang te zdjęcia
- Carlos jak możesz?! – wrzasnęła Lena
- Ale skarbie o co ci chodzi?
- Dla mnie masz coraz mniej czasu i nie obchodzi cię nasz związek, ale żeby wtrącać się w sprawy Ang i Kendalla to jesteś pierwszy! Wiesz co? Mam dość to koniec! -  dziewczyna podeszła do Angel chwyciła ją pod ramię i poszły do swojego pokoju. Carlos stał tam jak wryty i nie mógł z siebie słowa wydusić.  Machnąłem tylko ręką i poszedłem na spacer.
 
*Angel*
 
- No co za idioci! Jeden wart drugiego! – Lena wściekła chodziła w kółko po pokoju – Ale nie martw się wynajmiemy sobie jakiś pokój daleko od nich i będzie dobrze.
- Ale Lena ja wracam do Wichita.. – wymamrotałam
- Co? Ale dlaczego? Myślałam, że tutaj w L.A. będziesz chodzić do jakiejś szkoły muzycznej..
- Lena wiesz, że ja mam już życie poukładane przez rodziców.
- To znaczy? – zdziwiła się 
-  Idę na studia prawnicze. – odparłam zgodnie z prawdą
- Ale Ang ty nie możesz! Ty masz talent do śpiewania  i..  – przerwałam jej
- Skończmy ten temat. – powiedziałam wyciągając z szafy walizkę i zaczęłam się pakować. – Możesz zadzwonić dla mnie po taksówkę? – dziewczyna nie dopowiadając spełniła moją prośbę. Taksówka przyjechała po jakiś 15 minutach, szybko wyszłam z domu i niezauważona chciałam odjechać. Lecz kiedy wsiadałam zauważył mnie Kendall idący chodnikiem. Oczywiście wołał mnie, lecz nie zwróciłam na to już uwagi.
- Na lotnisko proszę.. szybko. – dodałam a taksówkarz wykonał polecenie. Spojrzałam jeszcze na chłopaka, który właśnie zmierzał w naszym kierunku. Na szczęście szybko go minęliśmy. Kilka minut później Kendall wyprzedził nas swoim samochodem i łamiąc przepisy zatrzymał się tak, że nie mieliśmy jak przejechać. Taksówkarz się zatrzymał a ja wypadłam z tej taksówki i już miałam zacząć się wydzierać na blondyna kiedy on do mnie podszedł i schylił się by obdarzyć mnie pocałunkiem. Nie powiem zawsze mnie to jakoś wewnętrznie uspokajało.
- Ang co ty wyprawiasz? Gdzie ty jedziesz? – spytał spokojnie
- Kendall , wracam do Wichita. – oznajmiłam patrząc chłopakowi w oczy
- To znaczy, że z nami koniec?
- Tak będzie lepiej..
- Kochanie ja przepraszam.. naprawdę nie chciałem, żeby to się tak skończyło.. – próbował się tłumaczyć
- Wiem.. – złapałam go za ręce – Może to znak, żebyśmy nie byli razem?
- Ang do cholery ja cię kocham! – chłopak złapał mnie za ramiona
- Ja ciebie też, ale to co się dziś zdarzyło pokazuje, że nie masz do mnie zaufania..
- Ależ mam tylko..  – wtrąciłam się :
- Dobrze skończmy już ten temat. Muszę wracać do Wichita , rodzice mnie potrzebują.
- A co z nami?
- Wiem , że to głupio brzmi, ale zostańmy przyjaciółmi.. tak będzie najlepiej. – położyłam rękę na jego policzku po czym uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam lekko w usta
- Kocham Cię Kendall. – odparłam po czym z sztucznym uśmiechem na ustach wsiadłam do taksówki – Proszę jechać. – dodałam po czym mężczyzna wykonał moje polecenie. Kiedy tylko straciłam z widoku blondyna zaczęłam strasznie płakać. Czy ja właśnie zerwałam z chłopakiem, z którym tak bardzo chciałam być? Czasami mam wrażenie, że to ja sama na siłę komplikuje sobie życie..

*oczami Leny*

Po tym jak Angel wyjechała nie miałam ochoty już na nic. Położyłam się na swoim łóżku i zasnęłam. Obudziłam się wcześnie rano. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam mokre włosy, ubrałam się w coś wygodnego i zeszłam poszłam do kuchni. Zastałam tam Jamesa. Gotował?
-Hej
-Siemka. Siadaj, zaraz będzie gotowe- zaświergotał radośnie i po chwili przede mną znalazł się talerz z jajecznicą i kilka kanapek.
-Wow.. wygląda całkiem nieźle- zdziwiłam się. Nie sądziłam, że Maslow może tak dobrze gotować. Jedzenie było pyszne!
-Angel śpi?- spytał
-Em.. ona... wyjechała wczoraj wieczorem- mruknęłam
-Tak bez pożegnania? Ale do kąd?- zadawał kolejne pytania
-Wróciła do Wichita. Chce studiować tam prawo- westchnęłam
-A ty?
-Co ja?- nie wiedziałam o co mu chodzi
-Co z tobą? Nie wyjedziesz?- ponowił pytanie
-Narazie nie. Mam kilka spraw do załatwienia w Los Angeles a potem się zobaczy- przyznałam
-Pamiętaj, że jak będziesz chciała z kim pogadać to jestem do twojej dyspozycji- uśmiechnął się i zabrał za jedzenie
-A wiesz, że w sumie mi się przydasz- stwierdziłam
-Taak?
-Pójdziesz ze mną do mojej mamy?- poprosiłam
-Sama nie możesz?
- Mogę... ale nie rozmawiałam z nią od 8 lat..- posmutniałam
-Aaa... w takim razie nie ma sprawy. Zaraz jedziemy do studia ale po południu jestem do twojej dyspozycji- zgodził się
-Dziękuję- podeszłam do niego i mocno przytuliłam
-Ekhem.. ekhem- ktoś odchrząknął. Odwróciłam się i ujrzałam Carlosa
-Cześć- przywitał się
-Siemka- odpowiedział mu James. Ja milczałam. Latynos jest ostatnią osobą z jaką mam ochotę teraz rozmawiać.
-Nie odezwiesz się?- spojrzał na mnie. Starałam się unikać patrzenia na niego i wbiłam wzrok w swoje skarpetki.
-To jesteśmy umówieni. Pa! Miłego dnia w pracy!- pomachałam Jamesowi i wyszłam z kuchni. Po drodze wpadłam na Kendalla
-To przeze mnie prawda?- spojrzał mi w oczy- Przeze mnie Ang wyjechała?
-Nie. Nie mów tak. Ona... musi to wszystko przemyśleć a poza tym rodzice załatwili jej studia prawnicze w Wichita- wyjaśniłam
-Prawo? Myślałem że Ang chce śpiewać- mruknął
-Bo chce... - westchnęłam
-Wybaczysz mu?- spytał po chwili
-Jaa.. muszę iść- chciałam się wymigać
-Odpowiedz.
-Nie wiem. A ty byś wybaczył Angel jakby zachowywała się tak jak On? Wątpie w to. Teraz wszystko zależy od niego- wkurzyłam się na nowo
-To nie jego wina...- próbował go bronić
-A czyja? Chyba nie powiesz mi że moja?!- podniosłam głos
-Poprzednie dziewczyny rzucały go bo był zbyt nadkopiekuńczy więc tym razem chciał ci dać trochę luzu- tłumaczył
-To nie znaczy że ma się zachowywać jak idiota!- wrzasnęłam i wróciłam spowrotem do kuchni
-Mam nadzieję, że to słyszałeś bo nie mam zamiaru powtarzać tego po raz drugi!- ryknęłam na Latynosa
-Słyszałem- szepnął- Dotarło. Możesz się uspokoić?- poprosił
- Mogę- wzięłam kilka głębszych wdechów i emocje mnie opuściły.
-Przepraszam- szepnął Pena i wyszedł.
-Mam tego dość- jęknęłam. Wzięłam Sydney na smycz i wyszłam z nią na spacer. Wróciłyśmy do domu po godzinie. Chłopaków już nie było.
-Wof! Wof!- zaszczekała Sid i pobiegła do kuchni. Podreptałam za nią. Pies siedział przed miską i delikatnie trącał ją łapą pokazując mi że jest pusta.
-Co? Pan nie dał pieskowi jeść? Dziwne..- znalazłam puszkę karmy w lodówce i wsypałam Sydney. Jadła aż jej się uszy trzęsły! Udałam się do pokoju blondynki, która jeszcze słodko spała.
-Justa! Wstawaj!- krzyknęłam jej prosto do ucha. Dziewczyna wystraszyła się i spadła z łóżka.
-Ał..- mruknęła rozmasowując bolące miejsce
-Ubieraj się! Idziemy na miasto- wyszczerzyłam się. Po 30 min spacerowałyśmy sobie po ulicach Los Angeles. Śmieszył mnie widok ludzi spieszących się do pracy. W Wichita nie było to aż tak widoczne. Zagapiłam się na małą dziewczynkę ciągniętą przez mamę i pośpiechu. Usłyszałam krzyk Justine. Przed oczami zrobiło mi się ciemno i poczułam olbrzymi ból w klagce piersiowej...

*Oczami Justine*

Szłyśmy z Leną po chodniku. W pewnej chwili ruda się zagapiła i wtargnęła na przejście dla pierwszych. Nie zdążyłam nawet krzyknąć gdy została potrącona przez samochód. A może jednak to zrobiłam? Podbiegłam do niej szybko i zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechali po kilku minutach. Zabrali ją do pobliskiego szpitala a ja zadzwoniłam po chłopaków. Byłam przerażona!

***

Mamy nadzieję, że spodobał wam się rozdział ;) Postanowiłyśmy troszkę tu namieszać. Prosimy o szczere komentarze - to na prawdę motywuje do pisania!

Pozdrawiamy, Nina i Asia ;**

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 13

Rozdział 13
*Perspektywa Leny*
Nie mogłam uwierzyć moim oczom. Przed nami stał...
-Leon!!!- Ang rzuciła się na chłopaka.
-Leoś!- przytuliłam go mocno, co odwzajemnił.
-Tyle lat... co tam u ciebie?- spytała go Ang. Leon to nasz stary przyjaciel. Zaprzyjaźniłyśmy się z nim krótko po tym jak poznałam Angel. Niestety potem chłopak się przeprowadził i straciłyśmy z nim kontakt. Nie widzieliśmy się ponad 6 lat.
-A jeździłem tu i tam, ostatnio nawet dostałem rolę w serialu- westchnął- A co u was?
-Mieszkamy u naszych...przyjaciół. Grają w zespole Big Time Rush. No i na razie wszystko jest ok- wyjaśniła Ang
-Musisz do nas wpaść!- wtrąciłam się. Wymieniliśmy się numerami telefonów i wróciłyśmy do środka. Ang poszła do toalety a ja w stronę baru. Mam zamiar upić się dzisiaj za wszystkie czasy! Zabrałam butelkę wódki i szklankę coli na popitkę. Po opróżnieniu połowy butelki ledwo co stałam na nogach. W takim stanie znalazł mnie Carlos.
-Lena... co ty robisz?- jęknął
-Pije! Ja chce mieć choć raz w życiu kaca!- krzyknęłam i zaczęłam pić z gwinta.
-Eh.. daj łyka- poprosił.
-Nie! Weź sobie swoją butelkę- wywaliłam na niego język. Pena zaczął mnie gonić po całym klubie. W końcu mnie złapał. Niestety butelka była już pusta. Zaczęłam się cofać ale moje plecy natrafiły na ścianę. Latynos położył ręce po obu stronach mojej głowy utrudniając mi tym ucieczkę.
-Kup mi jednorożca- zrobiłam oczka szczeniaczka.
-Co?- zbiłam go z tropu
-Ja chce jednorożca! -zaczęłam krzyczeć. Carlos chciał mnie uciszyć lecz nie szło mu to za dobrze. W końcu  mnie pocałował i dalej już nic nie pamiętam...
*perspektywa Carlosa*
Pocałowałem Lenę żeby się w końcu zamknęła. Jednak źle to przemyślałem. Zjechała po ścianie w dół i zaczęła mamrotać coś pod nosem. Pomogłem jej wstać.
-Uuu... widzę dwóch seksownych Latynosów! To bliźniaki!- wyszczerzyła się.
-Lena.. chyba za dużo wypiłaś. Idzemy- chwyciłem ją pod ramię. Ruda ledwo co stała na nogach, o chodzeniu już nie wspominając. Jakoś udało mi się ją przyprowadzić do Ang i Kendalla siedzących przy barze.
-Mamy problem- westchnąłem sadzając Lenę obok blondyna
-No co ty? Lena! Pobudka! Idziemy do domu!- Angel zaczęła nią potrząsać
-Nie! Ja chce jednorożca! - wydarła się nagle ruda. Inni ludzie mieli z nas niezły ubaw.
-Phahahah xD coo?- Kendall nie umiał powstrzymać się od śmiechu.
-Wio koniku!- Lena wskoczyła mi na barana.
-Coś ty jej zrobił?- spytała Ang gdy już wyszliśmy z klubu
-Nic! Zanim ją znalazłem wypiła już pół butelki wódki!- broniłem się
-Ehh...- westchnęła dziewczyna i ruszyła do przodu. Po 50 min byliśmy w domu. Bylibyśmy szybciej ale Lena kilka razy wymiotowała po drodze. Zaniosłem rudowłosą do jej pokoju. Zdjąłem jej kurtkę i buty. Nagle dziewczyna znów zwymiotowała... prosto na mnie... pomogłem jej dojść do łazienki i tam ją zostawiłem. Sam poszedłem się przebrać i zasnąłem.
*perspektywa Leny*
Obudziłam się z oblbrzymim bólem głowy. W dodatku po chwili zorientowałam się że spałam w wannie. Jakoś się z niej wygramoliłam. Doczołgałam się do swojego pokoju i przebrałam w czyste ciuchy. Zeszłam na czworakach po schodach... radzę wam tego nie powtarzać, bo strasznie się poobijałam :/ Doczołgałam się do kuchni i wgramoliłam na krzesło.
-Kacyk?- spytała Angel, którą dopiero teraz zauważyłam
-Mhm- mruknęłam. Znów zachciało mi się wymiotować. Pobiegłam do najbliższej łazienki, w której akurat Carlos brał prysznic.
-Ej!- krzyknął gdy wparowałam do środka. W ostatniej chwili zdążyłam dobiec do kibla. Zajęta wymiotowaniem nie zauważyłam kiedy Latynos wyszedł z pod prysznica i owinięty ręcznikiem podtrzymał mi włosy.
-Dziękuję- szepnęłam kiedy skończyłam. Usiadłam na podłodze i przyjrzałam mu się dokładnie. Kilkudniowy zarost, wyźeźbiona klata i kropelki wody spływające po jego ciele sprawiały że stał się seksownym mężczyzną, a nie słodkim chłopakiem. Momentalnie zrobiło mi się gorąco.
-Co się tak patrzysz?- uśmiechnął się
-Noo.. boo.. ten- plątał mi się język- Wyglądasz baaardzooo seksownie w takiej pozie- wyjąkałam w końcu
-Heheh. Choć tutaj- Latynos pomógł mi wstać, przyciągnął do siebie i namiętnie mnie pocałował.
-Blee.. smakujesz wymiotami- skrzywił się
-Pena! Grabisz sobie!- trzepnęłam go w głowę- Pożyczam- zabrałam jego szczoteczkę do zębów. Latynos stał zdziwiony i obserwował jak myję zęby jego szczoteczką.
-To było obleśne- stwierdził gdy skończyłam
-Stary, mam dwóch braci... moje życie jest pełne dziwactw i obrzydliwości- poklepałam go po plecach, oddałam mu szczoteczkę i wróciłam do kuchni.
-Proszę- Ang podała mi szklankę wody i tabletkę przeciwbólową.
-Dziękuję- jęknęłam. Po 15 min ból głowy ustąpił.
-Nieźle wczoraj zabalowałaś- stwierdziła Angel
-No co ty?- odpowiedziałam z ironią
-Lena!- do kuchni wparował już ubrany Latynos
-Cooo?!
-Idziemy pobiegać. Świeże powietrze dobrze ci zrobi- wyszczerzył się. Siłą wytargał mnie z domu. Gdy doszliśmy do parku, Carlos zaczął biec... po 20 min miałam już dość. Nie nadąrzałam łapać powietrza, nogi i płuca strasznie mnie bolały a serce biło mi jak szalone.
-Carlos... ja dalej nie mogę- sapnęłam.
-Dasz radę. No choć!- chwycił mnie za rękę i trochę zwolnił. Po chwili jednak zakręciło mi się w głowie i upadłam na ziemię. Próbowałam złapać oddech. Po kilku minutach mi się to udało.
-Wszystko ok?- Pena uklęknął koło mnie. Leżałam na trawie i nie miałam siły nawet mówić. Gdy już trochę odpoczęłam szepnęłam:
-Tak... chce do domu
-Dobrze. Przepraszam- Latynos spuścił głowę
-Jest ok. Po prostu nie mam tak świetnej kondycji jak ty- westchnęłam. Carlos pomógł mi wstać i wziął mnie na barana. Wróciliśmy do domu i ja od razu rzuciłam się na kanapę w salonie.
-Hejka!- przysiadła się do mnie Justine
-Mhmf- mruknęłam wtulając głowę w poduszkę. Od razu zasnęłam...
*Perspektywa Angel*
Kilka dni później..

Wstałam sobie gdzieś po siódmej. Ubrałam się zrobiłam sobie lekki makijaż i poszłam grzecznie zrobić sobie śniadanie. W kuchni natknęłam się już na Lenę i Carlosa, nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że moja przyjaciółka siedziała u Latynosa na kolanach. Kiedy Lena mnie zauważyła zeszła z kolan Carlosa jak poparzona. Posłałam im nie pewny uśmiech , nalałam sobie soku do szklanki, po czym wyszłam udając że nic nie widziałam. Ze względu na wczesną porę postanowiłam jeszcze posiedzieć w pokoju, który dzieliłam z Lenką. Otwierając drzwi poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Mimowolnie podskoczyłam po czym odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego blondyna. Chciałam coś powiedzieć ale chłopak kazał mi wejść do swojego pokoju. Zgodziłam się. Kiedy weszliśmy chłopak przekręcił klucz w drzwiach po czym podszedł do mnie, przyciągnął mnie do siebie i delikatnie musnął moje usta . I tak działo się praktycznie co dzień. Kiedy nikogo nie było to mogliśmy sobie pozwolić na czułości, ale kiedy nasi przyjaciele przesiadywali w tym samym pokoju co my wówczas udawaliśmy tylko przyjaciół. Ale wracając chłopak odsunął się ode mnie tak aby spojrzeć mi w oczy, uśmiechnął się delikatnie po czym wyjął z kieszeni spodni kwadratowe pudełeczko i wręczył mi je mówiąc :
- Wszystkiego Najlepszego z okazji naszej tygodnicy.
- O Boże Kendall pamiętałeś.. – wzięłam do rąk pudełeczko i przytuliłam blondyna – Dziękuje.. i przepraszam, że ja nie mam nic dla ciebie.
- Skarbie, dla mnie najważniejsze jest to że jesteś.- dodał i złączył nas w namiętnym pocałunku. Kiedy się od siebie „odkleiliśmy” Kendall usiadł na skraju łóżka usadził mnie sobie na kolanach i kazał otworzyć prezent. Otworzyłam pudełeczko i ujrzałam prześliczną bransoletkę! Kendall wyjął ją z pudełka i założył mi na rękę.
- Jest piękna, dziękuję. – musnęłam chłopaka policzek – Jestem cholerną szczęściarą, że ciebie mam.
- Musi tak być skoro przeklęłaś. – zaśmialiśmy się. - Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. – dodał tajemniczo
- Jaką?
-Niespodzianka to niespodzianka! Zdradzę ci tylko tyle, że o 4 cię porywam.
-Dobrze , a więc będę czekać. – pocałowałam chłopaka w usta po czym wyszłam z jego pokoju i poszłam do mojego i Leny. Szczęśliwa rzuciłam się na łóżko i wgapiając się w sufit zaczęłam się zastanawiać co ten mój chłopak dla mnie szykuje.. MÓJ CHŁOPAK! Jak to pięknie brzmi.. Tylko w co ja się ubiorę? Poderwałam się z łóżka i popędziłam do szafy. Hmm.. wszystkie moje rzeczy są takie „grzeczne” , więc tym razem postawię na odrobinę szaleństwa. Wybrałam sobie dość wyzywające rzeczy. Pomalowałam jeszcze usta na czerwono i założyłam bransoletkę od Kendzia :) W pełnej okazałości stanęłam przed lustrem.
-Wyglądam beznadziejnie.. - powiedziałam do siebie patrząc w moje odbicie w lustrze
-Kujonki się tak nie ubierają.. - dodałam a chłopak podszedł do mnie, chwycił mnie za ramiona i powiedział: -Hej! Jesteś piękna, seksowna i na pewno nie jedna dziewczyna chciałaby być tobą. Jesteś najlepszą dziewczyną jaką miałem i nie pozwolę abyś dała sobie wmówić inaczej!
-A ty jesteś najlepszym chłopakiem jakiego ja miałam. - dodałam na co chłopak się słodko uśmiechnął po czym splótł nasze ręce i wpił się w moje usta. 
-Gotowa? - spytał 
-Jak najbardziej. - odparłam po czym w bardzoooo dobrym humorze udaliśmy się do tajnego miejsca. Był to jakiś klub. Weszliśmy do środka , było tam ciemno, że nic nie widziałam. Kednall gdzieś mnie zaprowadził po czym dodał: 
-Skarbie zaczekaj tu chwilkę twoja niespodzianka za chwilę się pojawi. 
-Emm.. no dobrze. - chłopak pocałował mnie w czoło i odszedł.Po chwili usłyszałam melodię, którą pamiętam jeszcze z czasów, kiedy chodziłam z Jamesem do szkoły. Odwróciłam się i nagle padło na mnie oślepiające światło. Siłą rzeczy zasłoniłam ręką oczy , ale kiedy przyzwyczaiłam już się zobaczyłam, że jestem na scenie i obserwuje mnie nie mały tłum a w tym moi przyjaciele i oczywiście Kendall. Byłam kompletnie zdezorientowana. Chwilę później pojawił się przy mnie James śpiewający swoją zwrotkę : 
-Go ahead just leave, can't hold you, you're free
You take all these things, if they mean so much to you
 I gave you your dreams, 'cause you meant the world
So did I deserve to be left here hurt
You think I don't know you're out of control
I ended up finding all of this from my boys
Girl, you're stone cold, you say it ain't so,
You already know I'm not attached to material –
kiedy skończył podał mi mikrofon i szepnął mi na ucho : -Ang wiem, że pamiętasz tą piosenkę, zaśpiewaj ze mną.- chwyciłam mikrofon i całkiem sparaliżowana zaczęłam śpiewać :
- Yeah
What did I do but give love to you
I'm just confused as I stand here and look at you
From head to feet, all that's not me
Go 'head, keep the keys, that's not what I need from you
You think that you know (I do), you've made yourself cold (Oh yeah)
How could you believe them over me, I'm your girl
You're out of control (So what?), how could you let go (Oh yeah)
Don't you know I'm not attached to material–
Ang przecież kiedyś nie bałaś się występów publicznych. Ogarnij się i śpiewaj! - pomyślałam i tak zrobiłam. Refren zaśpiewaliśmy razem : 
-I'd give it all up but I'm takin' back my love
I'm takin' back my love, I'm takin' back my love
I've given you too much but I'm takin' back my love
I'm takin' back my love, my love, my love, my love
i do końca piosenki świetnie się bawiłam. Po gromkich brawach, które dostaliśmy przytuliłam Jamesa , który trochę zaszokowany , ale i szczęśliwy odwzajemnił mój uścisk.  
-Dziękuje. - szepnęłam do niego i pobiegłam do Kendalla , bo w końcu on to wszystko zorganizował. Rzuciłam się na niego i nie zdając sobie sprawy z tego co robię pocałowałam namiętnie chłopaka. Nasi przyjaciele nie świadomi tego, że jesteśmy razem zaczęli zaczęli się z nas nabijać, a Logan powiedział do Kenda : 
-Stary no weź spytaj czy chce z tobą być. - reszta oczywiście go poparła , a Kend spojżał na mnie z wzrokiem typu „ Może im to powiemy” , pokiwałam twierdząco głową a chłopak oznajmił : 
-Słuchajcie bo my właściwie jesteśmy razem.. - wszyscy się bardzo zdziwili, tylko nie Lena, dało się wyczuć że jest na mnie zła o to że jej nie powiedziałam. Już chciałam coś powiedzieć , kiedy Carlos mi przerwał :
 
-My z Leną też jesteśmy parą! - szczęśliwy latynos objął dziewczynę. Ona jest zła na mnie a sama nic mi nie powiedziała? Wkurzyłam się i przez resztę imprezy nie odezwałam się do niej ale i ona nie odzywała się do mnie.  Wróciliśmy do domu grupo po 1 w nocy. Padnięta od razu chciałam udać się do łóżka, ale zatrzymał mnie James.  
-Ang możemy pogadać? - spytał błagalnie
-No dobrze..- westchnęłam i poszliśmy do pokoju chłopaka 
-Nie wiem od czego zacząć.. - zaczął , widziałam, że bardzo się tą rozmową
 -Najlepiej od początku. - uśmiechnęłam się do niego  
-Uwierz mi, że nadal żałuję.. Przeklinam dzień w którym poznałem Sarę! Czasami , kiedy kładę się spać mam przed oczami twoją zapłakaną twarz.. - zdziwiłam się na te słowa, ale nic nie odpowiedziałam dalej słuchałam uważnie bruneta- Mam okropne wyrzuty sumienia.. Nie mogę sobie tego do dziś wybaczyć.. Dlatego tak strasznie Cię przepraszam, wiem , że czasu nie cofnę , ale proszę cię Ang wybacz mi.. Zdaję sobie sprawę , że już nigdy nie będzie między nami tak jak kiedyś, ale chociaż spróbuj mi wybaczyć.. 
-Zawsze wiedziałam, że ten mój James do mnie wróci.. - z uśmiechem na ustach i łzami cieknącymi po policzkach przytuliłam Maslowa, który uścisnął mnie równie mocno co ja go. - Dobra lecę się położyć bo jestem padnięta. 
-Jasne. - pocałowałam chłopaka w policzek i już miałam wychodzić kiedy przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz 
-Ja też przepraszam, że nie dałam ci prezentu urodzinowego.. 
-Ależ dałaś mi go. - zdziwiłam się – Spotkanie ciebie po tylu latach było najlepszym prezentem! - na jego słowa uśmiechnęłam się ciepło i poszłam do siebie. W pokoju zostałam sama, gdyż Lena najwidoczniej wprowadziła się do Carlosa pokoju, bo nie było jej rzeczy. No tak jak jedno się układa to drugie się pieprzy! Walnęłam się na łóżku, lecz nie było mi dane sobie poleżeć , gdyż po chwili do pokoju wparował Kendall. 
-Hej a ty co? - spytał 
-O co ci chodzi?
-Wszyscy wiedzą, że jesteśmy razem teraz możesz spać ze mną. - powiedział ruszając znacząco brwiami
-Zboczeniec. - zaśmiałam się rzucając w niego poduszką 
-Nie o to mi chodziło.. po prostu lubię jak się do mnie przytulasz.. 
-Słodki jesteś. - oznajmiłam podnosząc się do pozycji siedzącej – No dobrze zgadzam się :) 
-Jej! - blondyn chwycił mnie za rękę i zaprowadził do swojego pokoju. Tam poszłam do znajdującej się obok pokoju Kendalla łazienki i założyłam piżamkę po czym wskoczyłam pod kołdrę do blondyna, który od razu mnie mocno przytulił. Chwilę później odpłynęłam do krainy Morfeusza.